czwartek, 3 listopada 2016

Titanfall 2


W tą, bardzo urodzajną, jesień wcale nie planowałem sięgać po Titanfall 2. Dopiero co wyszły Girsy czwórka, Battlefield 1, gdzieśtam w tle pogrywam w nowego Deus Exa, a lada chwila Call of Duty zaatakuje ze zdwojoną siłą... Gdzie tam zmieścić jeszcze jakieś tytany? A jednak, bycie opiniotwórczym, światowej sławy blogerem growym ma swoje plusy - oto EA przysłało mi kod na Titanfall 2!

No dobra, trochę podkoloryzowałem, bo kod przysłał mi kolega, który powiedział, że on nie ma czasu w to grać... Chciałbym temu, chcącemu zachować anonimowość, koledze z całego serca podziękować, bo przemknęłaby mi pod nosem bardzo przyzwoita produkcja. Gdy przed premierą zaczęły masowo wychodzić recenzje z ocenami 9/10 to myślałem, że kogoś tu pojebało. Czy oby na pewno chodzi o tą grę, której niedawna beta bardziej zniechęcała niż zachęcała? A jednak, Titanfall 2 ma w zanadrzu coś, czego zupełnie się nie spodziewałem.


Tak, chodzi o tryb kampanii - coś, po czym nawet najwięksi optymiści raczej niewiele się spodziewali. Ja się spodziewałem CoDa w kosmosie (hłe, hłe) - kilkugodzinnej, schematycznej i do bólu oskryptowanej jazdy, którą zapomnę zaraz po napisach końcowych. Otrzymałem coś innego. Okej kampania faktycznie ma CoDową długość (czyli kilka godzin - wliczając w to przerwę na obiad), ale pod względem gejmplejowym stoi jednak kilka poziomów wyżej, mieszając patenty z Half-Life, Prince of Persia (czy też Mirror's Edge), Shogo czy nawet jakiegoś Portala.

Brzmi zachęcająco? No bo jest zajebiste! Aż nie chce się wierzyć, że zrobili to ci sami ludzie, co CoD4. Kurde, nawet nie chce się wierzyć, że dokładnie ci sami ludzie realizowali chujowy pomysł "kampanii online" w pierwszym Titanfall. Tutaj każdy kolejny poziom to nowe wyzwania i nowe zagadki platformowo-zręcznościowo-logiczne poprzecinane kolejnymi wymianami ognia i walkami z bossami. Wszystko jest bardzo różnorodne (albo trudniejszy wyraz: eklektyczne), a jednocześnie spięte zwięzłą formułą strzelanki dla pojedynczego gracza.

Po przejściu kampanii siłą nakazałem zagrać mojej żonie, bo aż szkoda, aby taka lawina genialnych patentów marnowała się na jednego człowieka ;). Przy tym nie sądzę, żeby zaimplementowanie kooperacji wyszło grze na dobre. Mogę mieć co najwyżej nadzieję na jakieś fajne, kooperacyjne dlc jak z Portala 2 - z osobnymi poziomami zaprojektowanymi od podstaw dla dwójki graczy (tak jak obecne są zaprojektowane dla samotnika). Jeśli dałoby się grać lokalnie, to dałbym za to każde pieniądze.

Opowiedziana historia jest trochę sztampowa (przynajmniej wątek konfliktu zbrojnego, bo wątek przyjaźni człowieka z robotem wypada całkiem przyzwoicie), ale daje niezłe rozeznanie po (wszech)świecie Titanfalla. Cały czas ma się wrażenie, że to tylko mały wycinek przebogatego i interesującego uniwersum, które nadawałoby się na książki i komiksy, a do tej pory zostało ledwie liźnięte.


Jeśli miałbym się w trybie dla pojedynczego gracza czegoś czepić to byłyby to dwie sprawy, i obie jednak znajdują usprawiedliwienie w przyjętej formule. Po pierwsze kampania jest krótka, ale uczciwie trzeba przyznać, że miejscówki są jednak duże i rozbudowane. To, że gracz przelatuje przez nie w ułamek sekundy, zamiast godzinami siedzieć za węgłem i odpierać kolejne fale przeciwników właśnie stanowi o sile Titanfall 2.

Po drugie rozgrywka na kolejnych poziomach jest liniowa i po pierwszym przejściu raczej nie zostawia zbyt wielu powodów do powracania. No, ale znowu: rozgrywka właśnie polega na tym, że gracz odnajduje drogę (czy sposób) przejścia z punktu A do punktu B. W Titanfall 2 wykonane zostało to zajebiście, a że taka formuła sama z siebie narzuca ograniczenia...

Gdyby taka kampania pojawiła się pod koniec XX wieku, to z miejsca przeszłaby do klasyki pierwszoosobowego gejmingu, wypierając z pamięci jakieś tam Half-Life'y. Gdyby pojawiła się dekadę temu, to pewnie nakreśliłaby schematy naśladowane przez całą, poprzednią generację konsol. Jednak pojawiła się teraz i rodzi się pytanie: czy kilkugodzinna i raczej jednorazowa gra dla pojedynczego gracza jest warta jest wydania na nią ponad dwóch stów? Wszak teraz samotnicy rozpieszczeni są jakimiś Far Cry'ami czy Falloutami czy innymi produkcjami przewidzianymi na dziesiątki i setki godzin skutecznego odrywania od rzeczywistości.


Jeśli taka gra byłaby wsparta dobrym trybem multiplayerowym to odpowiedź byłaby jak najbardziej twierdząca.

Myślę, że ten wysyp ocen 9/10 wynika właśnie stąd, że większość z redaktorów dużych portali nie jest w stanie odróżnić dobrą grę multiplayerową od kiepskiej gry multiplayerowej i na ich ocenę wciąż jeszcze mocno wpływa kampania. W końcu jeśli w pojedynkę się dobrze bawiłem, a później odpalam multiplayera i działa on okej, to mamy do czynienia z kompletnym pakietem. W sumie to nawet przeglądając fora można odnieść wrażenie, że wielu szeregowych graczy łyka TF2 w całości i chwali produkcję Respawn pod niebiosa. To po prostu musi być kwestia pozytywnego nastawienia...

No więc jak się jednak ma multiplayer w Titanfall 2?

Od czasu niesławnej bety twórcy faktycznie przyspieszyli poruszanie się pilotów i wzmocnili tytany. Dodano tryb Wyniszczenia (najpopularniejszy tryb z pierwszej części) jak i całą masę broni oraz innych gadżetów. Były jednak rzeczy spierdolone u podstaw, których w dwa miesiące nie dało się naprostować. Buk mi świadkiem - spędziłem wiele czasu nad zastanawianiem się, czemu pomimo zmian bardzo często odczuwałem albo zmęczenie chaosem, albo zwyczajnie... nudę. Nie chodzi o przesycenie formułą multiplayerowego Titanfall, bo dopiero co grałem w część pierwszą i wciąż bawiłem się w nią świetnie. Ostatecznie stwierdziłem, że największym problemem jest zaprojektowanie map pod zupełnie inne założenia.

Stare, chińskie przysłowie mówi, że strzelanka multiplayerowa jest tak dobra, jak jej mapy. Pierwotnie Titanfall 2 miał być jak Call of Duty z tytanami w miejsce scorestreaków. Faktycznie, większość map to ciasne centrum z wąskimi ścieżkami i walką na bliski dystans oraz pustymi przestrzeniami na obrzeżach, po których bez przeszkód mogą poruszać się tytany.


Kojarzycie jak w CoDzie ktoś dostaje helikopter ze scorestreaka i zaczyna ostrzeliwać graczy pochowanych w budynkach? Według pierwotnych założeń rozgrywka multiplayerowa w Titanfall 2 miała wyglądać podobnie. W sumie w "nudniejszych" trybach (bez minionków i oszczędnym dawkowaniem tytanów) TF2 przypomina CoDa (ale kiepskiego, bo przeciwników długo się szuka a starcia są chaotyczne).

Co się jednak stanie, gdy chce się pograć w "prawdziwe" Titanfall i na te mapy zrzuci się na raz nie jednego czy dwa, ale kilka tytanów? Blokują się w wąskich korytarzach i generalnie robi się bardzo nieprzyjemny chaos ze strzelaniem do wszystkiego co się rusza (albo po prostu w dym, bo zawsze ktoś puści chmurę elektrycznego pierda...). W tym czasie piloci albo mogą próbować walczyć ze sobą nawzajem w ciasnych pomieszczeniach (co przypomina walkę kotów w ciasnej klatce, bo zwiększono prędkość względem planowanej), albo wypieprzać na otwarte przestrzenie gdzie są łatwym celem dla tytanów i snajperów.

Mogę przyjąć, że dziwne poruszanie się (bo choć biega się już szybko, to np. podwójny skok wciąż przypomina pierdnięcie komara i generalnie nie ma tej "lekkości" z jedynki) to kwestia wyrobienia nowych przyzwyczajeń, ale bardzo często chaotyczność rozgrywki w Titanfall 2 zwyczajnie mnie męczy. Można pograć kilka meczy co jakiś czas, ale nie jest to gra na długie wieczory, tygodnie i lata. Najśmieszniejsze, że właśnie jako chaotyczną i męczącą twórcy postrzegali rozgrywkę z jedynki, więc próbowali ją "naprawić" w dwójce. Beta okazała się porażką, więc próbowali ponownie "zepsuć" to co "naprawili". No i jest zepsute.


No, dobra, żeby nie było, że multiplayer Titanfall 2 to tylko płacz i zgrzytanie zębów. Zdarzają się również momenty natchnione i epickie, gdy gra przypomina najlepsze akcje z jedynki. Zdarzają się też momenty bardziej kameralne, gdy walka z pilotami przypomina lepsze momenty w CoDzie. Jednak równoważą to gorsze chwile, gdy gra po prostu się nie klei. Jako ktoś, kto przegrał w jedynkę ponad sto godzin, mam wrażenie, że przesiadam się na produkcję lekko (ale jednak) upośledzoną. Bardzo możliwe też, że ktoś mniej przeczulony po przeczytaniu kilku powyższych akapitów i zagraniu w multi TF2 powie: "co on do chuja pierdoli?!"

Tak czy inaczej, pozostaje mieć nadzieję, że nadchodzące mapki dlc (darmowe!) nadrobią niedostatki tego, co dostaliśmy na premierę. A w międzyczasie:

+ Ciekawe, kosmiczne uniwersum...
+ ...nakreślone w bardzo dobrej kampanii dla pojedynczego gracza.
+ W multiplayerze zdarzają się lepsze momenty.
-  Pomimo rozrywkowej otoczki, brak podzielonego ekranu wyklucza zabawę w ramach rodzinnego, socjalnego zabijacza czasu.

Wychodzi 7/10 - Titanfall 2 to jednak dobra gra. Jeśli ktoś ma pozytywne nastawienie to bardzo możliwe, że w multi znajdzie przyjemną, niezobowiązującą zabawę - wartą zainwestowania pełnej ceny. Jeśli ktoś chciałby sprawdzić głównie tryb kampanii, to może poczekać na obniżkę - ta zapewne nastąpi bardzo szybko.


I teraz takie post scriptum...

Początkowo chciałem poczekać i zrobić posta bezpośrednio porównującego Infinite Warfare oraz Titanfall 2. W sumie temat ciekawy: dzieło obecnego Infinity Ward zestawione z dziełem ludzi, którzy z Infinity Ward odeszli kilka lat temu. Do tego obie gry wydają się być zbliżone nie tylko tematycznie ale nawet gejmplejowo (w multiplayerze znaczy się). Zrezygnowałem z tego gdy zobaczyłem, że w kilka dni po premierze liczba graczy (na PS4) w regionie (Europie znaczy się) wynosi w porywach do paru tysięcy - "parę" to mniej niż "kilka".

Niestety, ale na skutek pojebanych decyzji Electronic Arts (najpierw jedynka nie wyszła na Playstation, a teraz dwójkę wydają dokładnie pomiędzy premierami Battlefielda i Call of Duty) za parę tygodni Titanfall 2 będzie martwym tematem - zwłaszcza na pececie na którego sprzedał się margines tego, co na konsolach (gdzie i tak liczby są poniżej wszelkich oczekiwań). Dlatego posta publikuję właśnie teraz, dzień przed premierą Infinite Warfare oraz remastera Modern Warfare. Multiplayer tego drugiego został niechcący udostępniony przez kilka godzin, w nocy z poniedziałku na wtorek, niektórym graczom posiadającym preordera na PS4. Przez te kilka godzin niezapowiedzianej gry ustukał się ranking zawierający ksywy gruuubo ponad sto tysięcy graczy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz