sobota, 9 lutego 2019

Najbardziej sztandarowy produkt końca drugiej dekady XXI wieku

Przyznam się do czegoś. Jakieś dwa tygodnie temu rozmawiałem z kolegą pracującym w Electronic Arts i wspomniał on o przeciekach dotyczących nowej gry od studia Respawn. Chodziło o to, że ktoś tam na serwisie Reddit ujawnił, że twórcy zajebiaszczego Titanfall 2 robią grę będącą hybrydą Overwatch i Fortnite. Kolega przyznał, że ploty są prawdziwe i już lada chwila będzie miała miejsce najbardziej niespodziewana premiera ostatnich... w sumie to taka dziwna akcja, że nawet ciężko mi znaleźć jakąś analogię w historii nowożytnej.

Gdybym był profesjonalnym dziennikarzem (i po trochu świnią ryzykującą zawodową karierą wieloletniego przyjaciela) to ciągnąłbym kolegę za język, a potem wyjechał z jakimś artykułem/filmikiem na jutubie zwiększającym moje dziennikarskie credibility o kilka poziomów. Nie mniej jednak profesjonalnym dziennikarzem nie jestem, a nowinki na temat kolejnego batelrojala dla dzieciarni miałem głęboko w dupie.

A teraz Apex Legends wyszło i świat oszalał, a ja uświadomiłem sobie, jak bardzo staromodnym dziadem jestem.


Dobra, żeby na starcie nie zamulać za bardzo to jak, obiektywnie, to wszystko wygląda?

Teoretycznie gra była skazana na zjechanie przez growy meinstrim i dlatego brak jakiejkolwiek zapowiedzi wydaje się genialnym posunięciem. No bo jakby spojrzeć pobieżnie: gierka f2p będąca ewidentnym skokiem na kasę, jaką wciąż generuje nowomodny gatunek batelrojali. Do tego wygląda totalnie jak zrzynka z Fortnite i Overwatch i jeszcze zostaje wydana przez znienawidzone przez wszystkich EA!

W takich warunkach brak zapowiedzi okazał się genialnym posunięciem dlatego, bo nikt nawet nie miał czasu by znaleźć powód do marudzenia, zanim miliony graczy odnaleźli w nowej (acz znajomej) gierce swoją nową zajawkę - a gdy to już nastąpiło, to medialna lawina ruszyła na dobre (i w przeciwieństwie do zapowiedzi Battlefielda V, we właściwym kierunku).

Respawn Entertainment to weterani. Mówimy o ludziach którzy pracowali nad serią Call of Duty od części pierwszej aż do Modern Warfare 2. Potem na własną rękę próbowali zrewolucjonizować gatunek sieciowych fpsów z Titanfallem i nawet w przypadku TF2 należy wspomnieć o tym, iż Respawn na własną rękę zaprojektował sieciową infrastrukturę (jeszcze zanim został przejęty przez EA). Tak więc nawet jeśli Apex Legends jest robioną na szybko gierką (pomimo "bajkowego" dizajnu widać, że większość materiałów została wzięta wprost z Titanfall - i być może jest to jedyny powód dla którego Apex w ogóle przynależy do tamtego uniwersum), mającą na celu wydarcie z batlerojalowego poletka co się da, to jest gierką zrobioną profesjonalnie i od początku działającą bezbłędnie.

I w tej profesjonalnej bezbłędności tkwi różnica między nowoczesnymi, nowomodnymi gierkami które odnoszą sukces (podobny efekt uzyskano w czasie beta testów Blackout - dzięki czemu Black Ops 4 obronił wysoką pozycję CoDa na rynku sieciowych strzelanek), a tymi które stają się pośmiewiskiem.


Z moje zaś strony... Nie rozumiem (przemijającego już) szału związanego z Overwatch i nie rozumiem szału Fortnite. Już sam kierunek plastyczny, jakim cechują się te gry zdaje się przemawiać, iż jestem daleko poza (w sensie wiekowym) docelowym targetem, więc w sumie nie mam czego tu rozumieć. Lekko karykaturalna czy kreskówkowa grafika jako taka mi nie przeszkadza (w Borderlandsach utopiłem wszak setki godzin), ale cała to ugrzeczniona otoczka, żeby broń boże na rynku amerykańskim strzelanka nie dostała kategorii wiekowej powyżej "T"... No to już jednak co innego.

No i różnię się od obecnej dzieciarni tym, że wychowałem się w świecie, w którym nie było komunikacji internetowej... Tak, wiem że to siara wspominać dzieciństwo z trzepakiem i zdartymi kolanami (tym bardziej gdy zamiast przed tym mitycznym trzepakiem, spotykaliśmy się z kolegami przed telewizorem z podłączoną Segą czy Pegasusem czy Amigą...), ale kooperacja czysto onlajnowa po prostu mnie wkurwia. Dla mnie jest to pierdolona patologia, że żeby z kimś zagrać w najnowsze gry multiplayerowe, to ten ktoś MUSI być podłączony do innego urządzenia, po drugiej stronie serwera. Tymczasem Apex właśnie taki jest: onlajnowy, a jednocześnie wymagający ścisłej komunikacji.

Być może taki znak naszych czasów, ale właśnie... pierdolę te czasy i pierdolę te gry...


No dobra, przesadziłem z tym "pierdoleniem". Po prostu po pograniu kilku meczy (zarówno z komunikującą się drużyną jak i "na luzie" z randomami) w Apex Legends nie czuję w ogóle potrzeby grania w to kiedykolwiek więcej - dla cyfrowego introwertyka ta gra jest mordęgą podobną do Siege (czy nawet CSa).

W sumie jednak cieszę się, że Apex Legends wyszło i odniosło sukces. Nie będę marudził, że wolałbym Titanfall 3 (a wolałbym), bo mam świadomość tego, że Titanfall generalnie nie jest mocną marką i wcale nie było powiedziane, że po przejęciu Respawn EA zainwestowałoby w część trzecią. Tymczasem skoro już zostało powiedziane, że Apex Legends jest częścią tej właśnie serii, to furtka do powstania kolejnych części została właśnie otwarta na oścież.

Titanfall 3 - wysokobudżetowa gra z półki AAA, przedstawiająca bardziej dojrzałe spojrzenie na ukochane przez miliony graczy uniwersum Apex Legends...