piątek, 31 maja 2019

Rage 2


Zapowiedź Rage 2 była jednym z najbardziej niespodziewanych wydarzeń ubiegłego roku. Część pierwsza jakoś zniknęła w pomroku dziejów i wydawało się, że marka jako taka, nie wyściubi z tego pomroku już nosa. Z jakiegoś jednak powodu wydawca (Bethesda) schylił się po zapomniane dziecko Id Software i oto w maju 2019 roku wyszedł sequel - rozplanowany i wykonany na pełnej kurwie przez profesjonalistów.

Po pierwszych parunastu godzinach (w co wlicza się ukończenie wątku głównego) uznałem, że oto jest solidny kandydat do tytułu gry roku. Chciałem sprawdzić co myślą inni, więc wszedłem na stronę Metacritic i... nosz kurwa! Średnia od krytyków w okolicach 70%? Gracze bombardujący Rage 2 negatywnymi ocenami?

Oceny negatywne od graczy można było zrozumieć, bo ci po skandalicznym Falloucie 76 chcą w ten sposób dogryźć Betheśdzie - będą więc w ciemno jeździć po nowej grze tegoż wydawcy. Natomiast średnią na poziomie 7/10 od "profesjonalnych" recenzentów mogę tylko wytłumaczyć upadkiem growego dziennikarstwa. I nie chodzi o to, że 7/10 to ocena zła - chodzi o to, że ci sami ludzie którzy wystawiają tą ocenę w przypadku Rage 2 wystawiają ósemki i dziewiątki jakimś gównom, które nie dorastają najnowszej koprodukcji Id/Avalanche do pięt.

Po raz kolejny powtórzę, że Sony swoim wysrywem trzecioosobowych, nastawionych na "opowiadanie historii" produkcji spierdoliło rynek i sposób, w jaki się gry ocenia. W ten sposób hipster z growego portalu, któremu się wydaje, że pierdolone The Last of Us jest wzorcem gier singleplayerowych, nie potrafi prawidłowo zdiagnozować dobrej, pierwszoosobowej strzelanki.

No, ale może w tej krytyce coś się jednak kryje? Dla pewności pograłem kilka dni dłużej, wyczekując tego momentu, gdy opowiedziana historia wyda mi się głupia, świat pusty, model jazdy tragiczny, a zadania monotonne (bo takie zarzuty przewijają się najczęściej)...


Może zacznę od tego, czym w ogóle Rage 2 jest.

Otóż jest to sequel zapomnianej gry Id Software, która łączyła otwarty świat (zwiedzany przeważnie w pojazdach, z perspektywy trzecioosobowej) z szybką, pierwszoosobową akcją. O ile jednak dekadę temu (w sensie w trakcie produkcji) Id wyszło z punktu strzelanki pierwszoosobowej i pomiędzy misje powtykało kilometry kanionów (tak, aby sprawiały one wrażenie wspomnianego, otwartego świata), tak szwedzkie studio Avalanche wyspecjalizowało się w "prawdziwie" otwartych światach (seria Just Cause oraz gra Mad Max) i teraz miało na swojej własnej technologii zrobić strzelankę, która zarówno grafiką, jak i szybkości akcji dorównałaby standardom Id Software.

Powiedziałbym, że deweloperzy bardzo mocno postarali się zaakcentować "aj di softłerowy" styl swojej gry. Nie tylko fizyka (stojąca za tym dynamicznym rozpierdolem, jaki był w niedawnym Wolfie albo Doomie) została pieczołowicie przeniesiona na inny silnik, ale nawet "główni źli" żywcem zostali zerżnięci (choć być może lepszym terminem byłoby "zapożyczeni") z Quake'a 2/4 (czyli ze Stroggów).

Na początku mojego kontaktu z Rage 2 nie byłem zachwycony grafiką - na potężnym Xbox One X pierwsze pół godziny wyglądało bardzo podobnie do Dooma odpalonego na podstawowych modelach PS4 i Xbox One. Dopiero wyjście na otwartą przestrzeń pokazało moc użytego silnika graficznego oraz profesjonalizm twórców - przy zakładanych 60fpsach gra jest po prostu piękna, pomimo niższej, niż konkurencja, rozdzielczości (nawet na Xbox One X gra nie wychodzi powyżej 1080p).

Na podstawowych modelach konsol zdecydowano się na 30fpsów, przez co rozgrywka bardziej przypomina jakieś Destiny niż Dooma czy Wolfensteina. Każdy kto grał w dzieło Bungie wie, że zasadzanie headszotów w 30 klatkach również potrafi być satysfakcjonujące, ale sam fakt różnego framerate'u na poszczególnych modelach Xboxa/PS4 sugeruje, że platformami docelowymi są mocniejsze wersje konsol oraz pecety.


Historia przedstawiona w grze opowiada o odwiecznej walce dobra ze złem... Nosz kurwa! Rage 2 jedną nogą siedzi w strzelankach Id Software, a drugą w sandboxach! Oczywiście że scenariusz jest schematyczny do bólu, bo stanowi on jedynie pretekst do szwendania się po otwartym świecie w poszukiwaniu miejscówek proszących się o rozpierdol.

Po wypełnieniu paru misji po prostu dostajemy mapę z całą masą punktów do odwiedzenia i po zaliczeniu kilku z każdego (z trzech) rodzaju dostajemy dostęp do misji końcowej. Potem wracamy do otwartego świata i dalej robimy to, co robiliśmy pomiędzy misjami "wątku głównego" (cudzysłów się jak najbardziej należy). W gruncie rzeczy podobnie sprawa wyglądała w Far Cry 5 i tamta gra również była krytykowana z powodu pretekstowego potraktowania fabuły, a Rage 2 "przegina" w tym względzie dużo bardziej.

Ale wiecie co? Podobnie jak w przypadku FC5, tak i tutaj to przypieprzanie jest bez sensu. Gdyby te gry miały zamkniętą strukturę (jak jakiś Bioshock, czy Prey), to faktycznie logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy z kilkoma zwrotami akcji byłby niezbędny. Jednak biorąc pod uwagę, że mamy sandboxową strzelankę, to dużo ważniejsze są inne kwestie: jak zaprojektowano rozpierdol i czy w świecie gry, jaki znajduje się pomiędzy wyznaczonymi do niego (w sensie do rozpierdolu) miejscówkami znajduje się coś jeszcze?

W Rage 2 jest pod tym względem bardzo dobrze. Początkowo rozgrywka zapowiada się na coś pomiędzy częścią pierwszą, a nowszymi częściami Far Cry (w sensie, że strzela się "po bożemu", bez jakichś przegiętych akcji) ale wraz ze zdobywaniem kolejnych zdolności specjalnych oraz kolejnymi rodzajami broni, walka staje się coraz bardziej dynamiczna. Ostatecznie robi się jakieś powietrzne uniki i podwójne skoki i wówczas okazuje się, że poszczególne bazy wroga sprawdzają się w radosnej, wertykalnej walce tak samo dobrze, jak kolejne areny z poziomów z nowego Dooma czy Halo.

A co jest pomiędzy tymi arenami? Ano otwarty świat.


Po pierwsze trzeba powiedzieć wprost, że jest pięknie. Te fuksje czy amaranty (w sensie oczojebne odcienie różu), które znamy z zapowiedzi, to tylko wierzchołek góry lodowej, bo w ciągu godziny przez ekran przewija się tyle kolorów, że starczyło by na kilka gier. Weźmy krajobraz pustyni skalistej, piaszczystej, bagna oraz dżungli, a następnie pomnóżmy przez poszczególne pory dnia i nocy - tak pięknych wschodów i zachodów słońca nie widziałem chyba nigdzie (łącznie z rzeczywistością).

No dobra, ale jak się to zwiedza?

No cóż, gra stara się udawać samochodówkę z walką pojazdami itd., ale pod tym względem można się jedynie zawieść. Model jazdy jest przeciętny, a zmotoryzowana walka tylko wkurwia, dlatego też osobiście stosunkowo wcześnie "przesiadłem się" na poruszanie wyłącznie piesze. I wiecie co? Okazało się, że ten wielki, pusty świat, wcale nie jest taki pusty.

Gdy poruszasz się samochodem to z góry zakładasz, że wszystkie te zniszczone miasteczka składają się z zamkniętych brył pokrytych identyczną, udającą budynki, teksturą (i niestety, ale w większości takich przypadków tak właśnie jest), a jeśli będziesz się chciał wspinać na skalne ściany wąwozów, to po drodze spotkasz się z niewidzialną ścianą.

Jakież było moje zdziwienie, gdy po wspięciu się na (z pozoru) niedostępną skałę odnalazłem przeciwników, znajdźki i masę drobiazgów świadczących o tym, że jednak twórcy gry dopuszczają zapuszczanie się gracza, gdziekolwiek poniosą go jego podwójne skoki. Nie było jakichś glitchy czy nawet easter eggów, ale po prostu kolejna część świata gry. Miejscówki z pozoru nieistotne, nagle okazują się kilkupoziomowymi bazami bandytów czy norami mutantów i takie właśnie niespodziewajki cechują dobre sanboxy.

Oczywiście, sam rozmiar świata (licznik kilometrów świadczy o tym, że mapa jest dwukrotnie większa niż np. w Skyrim) sprawia, że zagęszczenie interesujących miejscówek jest mniejsze niż u konkurencji i znajdują się tu hektary nie posiadające funkcji użytkowej (czyli gdzie nie wykonuje się jakichś zadań pobocznych czy innego badziewia), ale wciąż nie rozumiem pierdolenia o tym, że niby "świat jest pusty". Zresztą, nawet poruszając się pieszo, odstępy czasowe między akcjami (głównie wymianami ognia) są w Rage 2 mniejsze, niż w opisywanych przeze mnie swego czasu symulatorach chodzenia (dla których krytycy byli swego czasu bardziej wyrozumiali).

Okej, może niektóre zadania szybko się nudzą (jak chociażby przypominające walkę z bossami z ery 8-bitowej, rozwalanie wież) i zasługują na olanie, ale nawet bez nich w Rage 2 wciąż pozostaje strzelania i zwiedzania na parędziesiąt godzin (a nie paręnaście, jak w części poprzedniej). No chyba, że generalnie kogoś szybko nudzi strzelanie i oglądanie widoków, ale wówczas taki ktoś generalnie nie powinien się brać za strzelanie w otwartym świecie.


Dlatego też po dłuższym pograniu, ośmielam się stwierdzić, że internetowi krytycy gówno wiedzą, a Rage 2 zasługuje na ocenę większą niż 7/10. Dzieło Avalanche jest bardziej wykurwiste niż Homefront: The Revolution i dodatkiem swojego pięknego, otwartego świata góruje nad Wolfensteinem (obie gry oceniłem swego czasu właśnie na 7/10). Jednocześnie trzeba uczciwie przyznać, że nie jest to poziom wykurwistości Borderlandsów czy różnorodności zajęć ze wspomnianego Far Cry 5. Jeśliby chcieć podsumować w kilku punktach to wygląda to następująco:

+ Dynamiczna rozpierducha.
+ Piękny, kolorowy, świat po którym przyjemnie się łazi...
+ ...i do tego stosunkowo duży, z niespodziewanymi miejscówkami i misjami pobocznymi.
+ Przeciwnicy wyglądają jak przekrój z gier Id Software i to jest zajebiste.
- Brak innych, niż strzelanie, rzeczy do robienia...
+ ...chociaż w sumie są tu jeszcze jakieś wyścigi samochodowe...
- ...ale nudne, bo i model jazdy jest średni.

Wychodzi 8/10 i jeśli ktoś dał mniej, to powinien zostawić gatunek ludziom bardziej kompetentnym. Rage 2 może nie będzie grą roku, ale to zdecydowanie górna półka i jeśli ktoś jednak jest fanem pierwszoosobowego strzelania, to zdecydowanie powinien sprawdzić.


P.S. Niektórych może zdziwić, że piszę o Rage 2, a nawet jeszcze nie wziąłem na tapetę tematu Metro Exodus czy chociażby Far Cry: New Dawn (które to wyszły trzy miesiące wcześniej). Otóż biorąc pod uwagę zbieżność tematyczną tych gier (bo wszystkie są pierwszoosobowymi strzelankami w postapokaliptycznym świecie), postanowiłem poczekać właśnie do premiery Rage 2 z jakimiś swoimi refleksjami. Wydawało mi się, że możliwość bezpośredniego porównywania tych tytułów jest istotna dla obiektywnego ich ocenienia. Z perspektywy czasu przyznaję, że to głupie, bo gry okazały się od siebie bardziej różne, niż mogło mi się to wydawać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz