wtorek, 15 maja 2018

Wściekłość kontratakuje!

Okej, zanim przejdziemy do części właściwej posta, muszę napisać kilka słów wyjaśnienia, bo pomimo tego, że ostatnimi czasy piszę coraz rzadziej, to jednak ze statystyk wynika, że ktoś na tego bloga jednak wchodzi. Otóż wszelkim czytelnikom chciałbym napisać: dziękuję! To po pierwsze.

Po drugie mój laptop doszedł do tego etapu swojego żywota, w którym z trudem przychodzi mu wypełnianie obowiązków związanych z jego "prawdziwym" przeznaczeniem (czyli przerzucaniem dokumentów, mejli, skajpów i całego tego badziewia, które utrzymuje mnie i moją rodzinę). Potrafi sam z siebie dostawać totalnych zawiechów, tudzież odmawiać współpracy z innymi urządzeniami (szczególnie nie lubi się z naszym routerem...), albo nawet swoim własnym dvd romem. Gdy zaś odpali się na nim nawet najprostszą gierkę... No cóż. Do czasu kupna nowego lapka (czy generalnie peceta) ciężko jest mi grać, nawet w starsze strzelanki, a że ostatnio szykuję się na inne, srogie wydatki...

Oczywiście mógłbym pisać od czapy jakieś posty dotyczące nowszych gier, w które to gram na konsolach (wszak dwa miechy temu wyszedł chociażby zajebisty Far Cry 5!), ale szczerze powiedziawszy, po nadchodzących targach E3 będą całe kopy tematów z tym związanych. Chciałbym pisać o klasykach gatunku... ale ciężko gdy laptop potrafi zaliczyć niebieski ekran śmierci z powodu odpalenia DOSBoxa!

No dobra, żeby dalej nie zamulać, oto jebło:


...i już morda zaczęła mi się cieszyć.

Ktoś się spyta: "zaraz, co to za tytuł przed tą dwójką?" Toż to właśnie dlatego prowadzę tego bloga! Jak ktoś nie kojarzy gry Rage, to niech przeczyta stosownego posta! No, a teraz ni z gruchy, ni z pietruchy Bethesda ogłasza sequel, co jest zaskakujące, ale w taki mocno pozytywny sposób.

Zaczęło się od wycieku ze strony kanadyjskiego Walmarta dotyczącego wielu, wciąż niezapowiedzianych gier, nadchodzących w najbliższym czasie. Potem oficjalne konto Rage'a na Twitterze uaktywniło się pierwszy raz od kilku lat, w zabawny sposób wytykając Walmartowi błędy. Zaraz potem Bethesda zaczęła podsycać atmosferę jakimiś grafikami, a wczoraj opublikowano na jutubie oficjalnego trailera zapowiadającego Rage 2!


Parafrazując Anglosasów, zaadresujmy słonia w pokoju (czyli po polsku: zwróćmy uwagę na coś oczywistego): kurwa, jakie to wszystko ordynarnie różowe i jak te postacie starają się być cool i trendy i fajne w najbardziej niefajny sposób (i to pomimo tego, że ich pancerze i uzbrojenie sugerują jednak inspirowanie się pierwszym Rage)! Jeśli to jest estetyka, w którą celują twórcy gry, to nie za bardzo rozumiem, czym się kierują. Ostatnią produkcją, która z takim upodobaniem operowała magentą (czyli odcieniami oczojebnego różowego) było LawBreakers - największa porażka w dziejach gejmingu ewer.

Dobra, ale nauczony długoletnim doświadczeniem wiem, żeby nie osądzać gier po okładce, a tym bardziej po materiałach promocyjnych, których publikacja została z powodu przecieku przyspieszona o niemal miesiąc (bo zapewne oficjalne ogłoszenie miało nastąpić na nadchodzącym E3). Nie widzieliśmy jeszcze czegokolwiek z samej gry, a jeśli chodzi o otoczkę, to wiele się jeszcze może zmienić.

Zresztą, jakie "może"? Wiele się zmieni, a na razie powinniśmy się skupić na konkretach, a te konkrety wyglądają obiecująco. Na razie wiadomo tyle, że Rage 2 nie będzie opracowywany przez Id Software. Czy to dobrze? Ano dobrze, bo znaczy to, że Id pracuje pełną parą nad kontynuacją Dooma. Natomiast sequel został przejęty przez weteranów growych sandboxów, ze szwedzkiego studia Avalanche i to też dobrze.


Tak się składa, że nawet ostatnio to studio wypuściło grę Mad Max, więc stworzenie pierwszoosobowej (miejmy nadzieję) strzelanki w post-apokaliptycznym, otwartym świecie nie powinno stanowić dla nich problemu. O ile największą bolączką pierwszego Rage była mała ilość zawartości, to teraz będzie gra zrobiona przez ludzi specjalizujących się właśnie w dużych, otwartych światach.

Co prawda ponoć Just Cause 3 kulało pod względem technicznym (co dziwnie pasuje do łatki, która po Falloutach i Skyrimach przylepiła się do Bethesdy), ale generalnie zapowiada się absolutnie kompetentna produkcja, zrobiona i wydana przez specjalistów gatunku sandboxowego. Tylko ile w tej grze będzie oryginalnego Rage'a?

Czy będzie ten zajebisty, zręcznościowy (na konsolach w stałych 60 klatkach) feeling z oryginału? Czy system rozwoju postaci i generalnie rozgrywka nie będzie zanadto skręcać w stronę skomplikowanych (w porównaniu do Rage) bethesdowych Falloutów? A może po prostu Avalanche przeniosło wcześniejszego Mad Maxa w pierwszą perspektywę i dorobiło dla niepoznaki kilka kosmetycznych pierdółek nawiązujących do gry Id Software?


Pytania o tyle sensowne, że rok temu Bethesda wydała grę Prey (zajebistą baj de łej). Tyle, że wróble ćwierkają, że jedynym powodem, dla którego tytuł tamtej gry nawiązywał do wcześniejszego Preya, było to, że w razie braku gry pod takim właśnie tytułem, nazwa "Prey" przestałaby być zastrzeżona (więc Bethesda straciłaby markę, o którą wcześniej zacięcie walczyła).

Jestem absolutnie zaskoczony (zresztą, nie tylko ja), że Bethesda wróciła do (zapomnianej już) gry z roku 2011. Osobiście cieszę się, ale obiektywnie rzecz biorąc to dziwne, bo Rage nie był przecież jakimś wielkim hitem i po tylu latach nikt już nie czekał na kontynuację. No więc jak to jest tym razem?

Przekonamy się niedługo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz