wtorek, 31 października 2017

Kultowe piekło zagłady


Dzisiaj, z okazji prasłowiańskiego zwyczaju helołinowego, porozmawiamy o piekle. Nie byle jakim piekle, ale tym jedynie słusznym piekle, którego wizje straszyły nas wszystkich w dzieciństwie: piekle z Dooma.

Tak się składa, że w swoich projektach Id Software bardzo mocno czerpało z mitologii chrześcijańskiej. Ich piekło to namacalne miejsce, z demonami, ogniem i siarką - coś z czym może się utożsamić każdy, kto od małego uczył się w szkole (albo jeszcze salce katechetycznej) o diabłach i męczarniach czekających grzeszników (co ciekawe przed przyjściem chrześcijaństwa mieszkańcy Europy woleli się raczej straszyć zimnem i głodem, niż gorącem ognia - wpływy wierzeń zamieszkujących upalną pustynię ludów semickich są tutaj ewidentne).

Ostatnio po raz kolejny przysiadłem do najnowszej produkcji Id Software i po raz kolejny dałem się wciągnąć w ten zajebisty, klasyczny gejmplej ze rozrywaniem demonów na strzępy i szukaniem sekretów. Gdzieś tam głębiej jest historia, tyle że generalnie Doom z 2016 jest tak skonstruowany, że do jego warstwy fabularnej trzeba się po prostu dogrzebać. Już na początku, gdy z graczem kontaktuje się tajemniczy Samuel Hayden, gdy już wydaje się, że nastąpi moment ekspozycji tłumaczącej co, jak i dlaczego... protagonista rozpieprza wszystko w pizdu, przerywając połączenie - jego nie interesuje ekspozycja, tylko zabijanie demonów!

Ekspozycja może za to zainteresować gracza. Co więcej, uważam że powinna, bo Doom pod warstwą ognia i flaków ma do opowiedzenia coś całkiem interesującego.


Z pozoru produkcja Id z roku 2016 to kolejny, po Doomie 3, reboot historii z atakiem sił piekielnych na marsjańską bazę korporacji UAC. Tyle, że jeśli głębiej wejdzie się w strzępy informacji porozrzucanych w grze, wychodzą nowe poszlaki wskazujące, że uniwersum Dooma jest dużo bardziej złożonym miejscem, niż się z początku wydaje. Co jeśli powiem, że Doom z roku 2016 nie jest rebootem, tylko sequelem Dooma 3? Jednocześnie jest sequelem Dooma 2 i Dooma 64 (konsolowej odsłony wydanej w roku 1997 wyłącznie na Nintendo 64 - według niektórych najlepszej części oldskulowego Dooma), których akcja działa się jednak w innym uniwersum niż Doom 3.

No to może zacznijmy od podstaw: co to w ogóle jest dane uniwersum? Zróbmy drobny wykład na ten temat w świetle obecnych teorii naukowych, bo jest to dość istotne. Nie tylko dla kwestii Dooma, ale postrzegania fikcji i rzeczywistości w ogóle.

Uniwersum to po prostu wszechświat. Według obecnie przyjętych teorii, nasz wszechświat urodził się kilkanaście miliardów lat temu gdy nastąpił wielki wybuch i cała masa materii została wystrzelona we wszystkich kierunkach. Pamiętacie z lekcji fizyki, że nic nie porusza się szybciej niż światło? Otóż tą zasadę należy uzupełnić o bardzo ważne słowo: "przestrzeń". Nic nie może się poruszać szybciej niż światło w przestrzeni. Natomiast przestrzeń sama w sobie może już robić co chce - może na przykład rozszerzać się szybciej, niż wynosi prędkość światła.

Co się dzieje z tym pierdylionem galaktyk, które przestrzeń oddala od nas w takim tempie, że nigdy ich nie zobaczymy (bo światło leci wolniej niż się przestrzeń rozszerza) i generalnie niemożliwe jest wejście z nimi w jakąkolwiek interakcję? One stanowią już inne wszechświaty - inne uniwersa.

Co więcej, gdzieś w tej nieskończonej przestrzeni mogą następować kolejne, wielkie wybuchy doprowadzające do powstawania kolejnych wszechświatów, nawet rządzących się odmiennymi prawami fizyki. Mało? No to dodajmy jeszcze do tego teorię strun oraz wszechświaty równoległe. Każde zdarzenie powoduje powstawanie kolejnych wersji danego wszechświata, tak więc w całym tym wielowymiarowym wszech-wszechświecie mamy niepoliczalną ilość uniwersów w nieskończoność się dzielących i mutujących (i według najnowszych domysłów, oddziałujących na siebie na poziomie kwantowym).

Gdzieś tam wykształcił się wszechświat, gdzie pan Kleks prowadzi swoją akademię dla chłopców. Gdzieś tam Master Chief napierdala kosmitów. Gdzieś tam Korona Kielce właśnie zdobyła puchar Europy. Gdzieś tam czai się piekło z demonami, ogniem i czarną magią...


No dobra, zmniejszmy na razie skalę wywodu i skupmy się konkretnie na uniwersum Dooma, a jeszcze konkretniej na trójce.

Akcja gry zaczyna w poniedziałkowy poranek, 15 listopada 2145 roku, kiedy to do Mars City przybywa statek kosmiczny Darkstar, przywożąc m.in. sterowanego przez gracza, bezimiennego żołnierza. Później wszystko się zaczyna kaszanić - portal do piekła się otwiera wypluwając demoniczną falę uderzeniową, większość personelu zostaje opętana i generalnie robi się straszno. Z informacji znajdywanych w bazie UAC można się dowiedzieć, że ruiny prastarej, marsjańskiej cywilizacji znaleziono już w roku 2104. Wtedy też znaleziono artefakt zwany Kostką Dusz, oraz kamienne tablice opowiadające historię walk z starożytnych Marsjan z siłami piekieł.

Przez ponad 40 lat prowadzono prace nad technologią znalezioną w ruinach. Wiadomo tyle, że za pomocą tej technologii stworzono portal do piekła. Nie wiadomo ile dokładnie trwało inwigilowanie tego obcego wymiaru przez UAC, ale w ten sposób udawało się nie tylko przechwytywać pojedyncze okazy jego mieszkańców (czyli demonów), ale i wiedzę przydatną przy rozwoju kolejnych technologii (jak chociażby teleportacji).

W roku 2145 zaczęto już wysyłać do piekła ekspedycje załogowe (w piekle w Doomie 3 można znaleźć logi naukowców z sierpnia 2145) i to okazało się straszliwym błędem, bo doprowadziło ostatecznie do inwazji sił piekielnych na marsjańską bazę. 20 listopada 2145 roku wojskowy oddział Zulu odnalazł w bazie jedynego ocalałego żołnierza (tego samego, w którego wcielał się gracz). Wiele miesięcy później, w sierpniu 2146, dyrekcja UAC podjęła decyzję o ponownym uruchomieniu marsjańskiej bazy, a 17 maja 2147 w części bazy noszącej miano "Site 1" doszło do ponownej walki z siłami piekła (o czym opowiada dodatek Resurrection of Evil).

Co ciekawe, Matthew Costello - scenarzysta pracujący dla Id Software, napisał również dwie oficjalne nowele (wydane w latach 2008 i 2009), w których przesunął wydarzenia z listopada 2145 na marzec (też 2145) i przedstawił postać generała Haydena - głównego dowódcę sił militarnych UAC na marsie.


A jaka historia wyłania się z informacji wyłonionych z Dooma 2016 (tak na potrzeby tego posta nazwijmy dzieło Id z roku 2016)? Otóż w roku 2095 odkryto ma Marsie źródło energii nazwanej "argent" co doprowadziło do budowy bazy UAC i rozwijanie technologii pozyskiwania tejże energii i wykorzystywania jej dla dobra ludzkości. Jak się jednak okazało, faktycznym źródłem argentu jest piekło, a konkretnie świat Argent D'Nur, który tysiąclecia temu został przez piekło podbity i wchłonięty.

Przez lata do piekła wysyłano sondy, aż wreszcie w roku 2145 wysłano załogę badawczą, pod dowództwem Samuela Haydena. Wówczas to wydobyto i przeniesiono na Marsa Zabójcę Zagłady (czyli po prostu Doomguya) i jego strój pretora (czyli zbroję Doomguya, jaką wszyscy znamy i kochamy). Wyprawa z roku 2145 zakończyła się katastrofą (w której zginęli wszyscy uczestnicy), jednak coraz bogatsze w doświadczenia UAC przez kolejne lata ponawiało ekspedycje naukowo-badawczo-łowieckie (podczas których sprowadzano do marsjańskiej bazy nie tylko coraz to nowe artefakty, ale i żywe okazy demonów).

Nie wiadomo w którym roku konkretnie rozgrywa się akcja Dooma 2016, ale można przyjąć, że wiele lat po roku 2148 (kiedy to sprowadzono z piekła demona Baalgara - którego UAC przekształciło potem w Cyberdemona), gdyż wiek Samuela Haydena (w postaci robota, czy też cyborga) jest określony na 130 lat (podczas gdy UAC przyjęło go do pracy jako młodego człowieka, gdzieś przed wybudowaniem marsjańskiej bazy w 2096).

I wiecie co? Historie z Dooma 3 oraz Dooma 2016 nie tylko się nie wykluczają, ale wręcz zazębiają - poza wyprawą załogową z roku 2145 mamy jeszcze ośrodek ze stanowiskiem archeologicznym Site 1, w którym to zaczyna się Resurrection of Evil, a w którym to ponoć znaleziono posągi Nocnej Straży (to ci krzyżowcy z Dooma 2016). No i jest jeszcze Samuel Hayden, który pochodzi "z potężnej rodziny Haydenów" - zbieżność nazwisk z generałem Haydenem raczej nie jest przypadkowa.


No więc jak to jest z tym Doomem? Gra z 2016 jest rebootem czy sequelem? No cóż, należy pamiętać, że pełnoprawny sequel do Dooma 3 był w produkcji, a ta produkcja zakończyła się fiaskiem. Z punktu widzenia zespołu z Id Software rozpoczęcie prac nad nową grą faktycznie oznaczały reboot.

Z punktu widzenia graczy, mamy tutaj historię inwazji sił piekielnych na marsjańską bazę, opowiedzianą z przymrużeniem oka - znacząco różniącą się klimatem od ponurej i strasznej historii inwazji sił piekielnych z Dooma 3. Zresztą, oczywistym wydaje się być, że mamy tutaj zupełnie oddzielne historie rozgrywające się w oddzielnych światach, bo ile tych inwazji na marsjańską bazę mogło być w obrębie jednego uniwersum?

UAC dopuściłoby, aby lata po wydarzeniach z 2145 roku, sytuacja się powtórzyła? Normalnie tak, jakby te wielkie, złe korporacje w pogoni za własnymi celami, nie były się w stanie logicznie rozumować... Nie do pomyślenia, nie?

No i dochodzi jeszcze trzeci element, łączący Dooma 3 i Dooma 2016 ze starymi Doomami z lat 90-tych. Protagonistą gry z roku 2016 jest Zabójca Zagłady - prastary wojownik z jego prastarą zbroją wykutą eony temu w Agent D'Nur... Tylko czemu ta zbroja ma oznaczenia fabryczne składające się z cyfr arabskich i nawet logo producenta? Czemu główny bohater rozumie co się do niego mówi po angielsku (czy w polskiej wersji - po polsku), a do tego z miejsca umie obsługiwać wszelkie typy broni palnej czy chociażby XXII-wieczne panele dotykowe?


Doom 64 (czyli konsolowa gra z 1997 roku), będący oficjalną kontynuacją Dooma 1 oraz 2 kończy się tak, że główny bohater postanawia pozostać w piekle i napierdalać demony. Jakoś "dziwnym trafem" podobnie wygląda geneza Zabójcy Zagłady odczytana z kamiennych tablic, znalezionych w piekle (w Doomie 2016 znaczy się). Jest w nich mowa o psycholu, który przemierzał eony i światy (!) w swojej antydemonowej krucjacie. Ostatecznie został on uwięziony przez siły piekieł i po kolejnych tysiącleciach (eonach) wygrzebany przez UAC.

Jak się zbierze to wszystko do kupy to wychodzi, że główny bohater Dooma 1/2/64 ostatecznie zszedł do piekła i tym piekłem przeszedł ze swojego uniwersum do uniwersum Dooma 3/2016. Jego zbroja wydaje się podobna do zbroi z klasycznego Dooma, bo to jest zbroja z klasycznego Dooma.

Łącznikiem między poszczególnymi wszechświatami w Doomie jest właśnie piekło. To ono pochłania kolejne wymiary, łącząc je w jedną całość.

Wobec powyższego wspomniane różnice w klimacie Dooma 3 i Dooma 2016 wydają się być zrozumiałe z dwóch powodów: raz, że po wydarzeniach z roku 2145 UAC dużo lepiej poznało piekło (więc gdy w marsjańskiej bazie rozlegają się alarmy o "demonicznej inwazji" to nie jest to wcale dziwniejsze niż alarmy przeciwpożarowe). Dwa że tym razem akcję obserwujemy nie z punktu widzenia przypadkowego kolesia przerażonego nieznaną sytuacją, ale maniaka, który spędził większość swojego (eony długiego) życia na napierdalaniu demonów i znającego piekło od podszewki.

Co więcej, w Doomie 2016 jest mowa o Serafinach, dających nadzwyczajną moc Zabójcy Zagłady w jego ciągłej walce z hordami piekieł. Na jednej z kamiennych tablic wyraźnie widać zakapturzoną postać, obserwującą Doomguya napierdalającego demony. Kim jest ta postać? Prawdopodobnie właśnie Serafinem. Kim jest Serafin? Wychodzi na to że... graczem. Opis się zgadza i w tym miejscu uniwersum Dooma łączyłoby się z naszym.

No więc piekło gdzieś tam czeka...


...no chyba że mówimy o uniwersach Dooma, które piekło jednak ominęło. Jako, że akurat jesteśmy w temacie to można przypomnieć o filmie z roku 2005 (tego, w którym grał Dwayne "The Rock" Johnson i Karl Urban). Tam zamiast demonów mamy mutanty.

Natomiast w oficjalnych nowelach z lat 90-tych zamiast demonów z piekła są zmutowani kosmici!

Czaicie?!

No to teraz zapomnijcie o tych herezjach i nigdy więcej ich nie wspominajcie.

I oby kolejna część Dooma nie opowiadała o kolejnej inwazji demonów na Marsa, bo wówczas już chyba nikt nie rozplącze tego nawarstwienia rebootów, uniwersów i wątków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz