wtorek, 27 czerwca 2017

Super potężne Xpudło Jeden X


Główna konferencja Microsoftu na E3 minęła pod znakiem Xbox One X - jaką to nazwę przyjął dotychczasowy projekt Scorpio. Nazwa z jednej strony spoko (jej akronim to XBOX - sugerujący iż jest to sztandarowy produkt growej gałęzi M$), a z drugiej już widzę anglojęzycznych rodziców, zastanawiających się, czy ich dziecko na święta chciało Xboxa "eS" czy "ekS". Polacy nie będą mieli takich problemów - przy dwukrotnej różnicy w cenie raczej każdy zrobi risercz zanim wyda całą pensję (czy "tylko" pół).

Bez kitu, jeśli ktoś łykałby szota za każdym razem, gdy Phil Spencer (szef działu xboxowego) mówił "for kej", to po kwadransie trafiłby na oiom. Wszystkie pokazane gry mają lepiej wyglądać na nowym XBOXie, niż na jakiejkolwiek innej konsoli. No i nie mają prawa nie wyglądać lepiej, bo ponad 6 teraflopów nowego sprzętu Microsoftu to nie 4,2 teraflopa PS4 Pro, 1,84 teraflopa podstawowego PS4 czy 1,31 teraflopa pierwszego Xboxa One (i 1,4 teraflopa w modelu S).


Zajebiście, że te gigaherce poszczególnych rdzeni procesora graficznego przekładają się na te wszystkie teraflopy, bo to z kolei przekłada się na więcej pikseli, poligonów i lepsze filtrowanie tekstur... I tak dalej. Chyba każdy, kto na jakimś etapie swoje życia grał na pececie, przechodził przez etap nerdozy, kiedy to wydawało mu się, że ilość herców i bajtów ma znaczenie i jeśli ktoś uważa, że nie ma, to jest głąbem i niech spierdala.

Czemu Xbox One jest mniej popularny niż PS4? Sprzętowy nerd powie wprost: no bo wyświetla mniej pikseli na klatkę, która to różnica jest po prostu śmieszna, biorąc pod uwagę rozdzielczości i framerate'y osiągane przez karty graficzne z górnej półki. PC masta race forever!

Okej, obiektywnie rzecz biorąc, to faktycznie dotychczasowy Xbox One ma słabszy układ graficzny niż projektowane pod kątem mocnego GPU PS4. Czy jednak jest to powód dla którego konsola Microsoftu jest dużo mniej popularna niż konsola Sony? Oczywiście że nie. W istocie różnica w wydajności GPU u Xboxa One oraz PS4 jest zbliżona do różnicy między Xboxem 360 a PS3 (tyle że w drugą stronę - 360 miało mocniejsze GPU). Po prostu, notoryczne 900p było jeszcze jednym pretekstem do czepiania się produktu znienawidzonego przez graczy Microsoftu, a korzeni tego hejtu należy szukać głębiej.


W maju i czerwcu 2013 Microsoft bardzo, ale to bardzo wkurwił wiele osób DRMem, Kinectem i ogólną ignorancją na tematy ludzko-growe. Wielu ówczesnych komentatorów twierdziło, że po takim starcie nowej konsoli, oddział xboxowy będzie musiał przez lata całować graczy po dupie, aby odzyskać sympatię. W sumie, to można powiedzieć że tak się właśnie dzieje - obecnie mamy ścisłe skoncentrowanie się na grach, wsteczną kompatybilność i bardzo przyzwoitą ofertę dołączoną do złotego abonamentu XBL.

Niektórzy powiedzą, że słabością Xboxa są gry i rzekomy brak nowych pomysłów (gdzie na PS4 wychodzą jakieś Bloodborny i Horizony), ale ciężko mi się z tym zgodzić, gdy rok w rok wychodziło a to Ryse, a to Sunset Overdrive, a to Quantum Break a to próbowano podkupić Titanfalla czy Tomb Raidera. Nie! Microsoft próbował, ale po tym jak spierdolono zapowiedzi Xboxa One, odwracanie złej passy szło bardzo topornie. Tymczasem Sony siłą początkowego impetu niemal zmonopolizowało Europę (prawie jak za czasów PS2), przyciągnęło na swoją stronę deweloperów i generalnie zaczęło rozdawać karty.

Gry to bardzo emocjonalne hobby (wszak generalnie celem grania jest doświadczanie emocji - radość zwycięstwa, gorycz porażki itd.), więc gdy raz w świat poszło że maszyna do grania to Playstation, a maszyna do srania to Xbox, to już tak zostało.


Co może zrobić Microsoft żeby zniwelować różnicę? Najprościej byłoby ogłosić konsolę nowej generacji i zrobić sobie nowy (tym razem nie spierdolony) start. W sumie między premierą pierwszego Xboxa, a premierą 360-tki minęły 4lata - czyli jak między premierą pierwszego Xboxa One, a Xboxem One X.

Problem w tym, że ze sprzętowego punktu widzenia czas obecnie płynie wolniej niż jeszcze dekadę temu. Obecnie nie ma już podwajania wydajności sprzętu co półtora roku - Microsoft stanął na głowie, aby sześcio-teraflopowy kombajn zmieścić w cenie 500 dolarów, i ten właśnie kombajn jest niecałe 4 razy mocniejszy niż PS4 kosztujące 4 lata wcześniej 400 dolarów. Aby na chwilę obecną stworzyć godnego następcę panującej nam generacji (czyli sprzęt z 10 razy mocniejszy), musiano by zażądać od konsolowych graczy grubo ponad 1000 dolarów (tymczasem już połowa tej sumy wzbudza kontrowersje).


Postanowiono pójść na kompromisy i zrobić pół-generację. O tym, jak bardzo to poroniony pomysł pisałem wielokrotnie. Zresztą, nie trzeba czekać na premierę Xboxa One X, żeby wiedzieć, jak sobie poradzi, bo Sony już pół roku temu wypuściło PS4 Pro, a ostatnio pochwaliło się, jaką część sprzedanego sprzętu stanowi mocniejsza wersja ich konsoli. Otóż model Pro to kilkanaście procent ogólnej sprzedaży PS4. Szefowie Sony próbują udawać wielki sukces (więc zamiast kilkunastu procent, powiedzieli, że "prawie co piąte" sprzedane PS4 to Pro), ale z pewnością nie na to liczyli.

Gdy rok temu zaczęła się dyskusja o pół-generacjach, plan był taki, aby na wzór smartfonów rozmyć pojęcie generacji. Nowsze i mocniejsze modele konsol miały stopniowo wypierać modele starsze i słabsze. Pamiętam, że zaraz po premierze PS4 Pro ktośtam w Sony się pochwalił, że połowa sprzedanych konsol to mocniejszy model - po pół roku i po tym, jak sprzętowe geeki wykupiły pierwszy rzut, sprzedaż spadła poniżej 20% ogółu.

Co to znaczy? Ano to, że mocniejsze modele z czasem wcale nie wypierają starszych, tylko zostają zepchnięte na margines, bo konsolowy gracz wybiera sprzęt sprawdzony i tańszy. Microsoft o tym wie i dlatego zrobienie kambeka na mocnym Scorpio okazało się być niemożliwe.


Pomimo poświęcenia Xbox One X całej konferencji na E3, nie wydaje mi się żeby Microsoft spodziewał się po nowym modelu cudów i odwrócenia ogólnoświatowego trendu (gdzie na każdego sprzedanego Xboxa One przypadają dwa PS4). Nawet Phil Spencer od kilku miesięcy twierdzi, że większość sprzedawanych przez jego dział konsol to będą słabsze i tańsze modele S, nie zaś wypasione i dwukrotnie droższe X.

Zresztą, gry na oba modele będą dokładnie te same i ich wersje będą w 100% ze sobą kompatybilne. Jeśli ktoś nie siedzi głęboko w sprawach graficzno-sprzętowych, to naprawdę jebie go, czy silnik odpowiedzialny za dynamiczną rozdzielczość w Call of Duty wyświetla mu osiem milionów pikseli, czy tylko półtora miliona - na tym poziomie taka różnica jest dużo mniej zauważalna niż przesiadka z 320x240 na SVGA czy dekadę temu z kineskopu telewizyjnego na 720p. Gra się tak samo, w to samo, z tymi samymi ludźmi i tylko z bliska grafika wygląda trochę inaczej. Zamiast więc płacić drugie tyle za konsolę można np. kupić drugą konsolę, albo więcej gier.


A gdy za jakiś czas cena Xbox One X czy PS4 Pro spadnie? Wtedy cena słabszych modeli też spadnie... Jakby się nie kręcić, dupa pozostanie z tyłu. Co więcej wciąż starszych modeli będzie na rynku wielokrotnie więcej i dlatego wciąż to one będą narzucać ograniczenia w tworzeniu nowych gier. Battlefield 6 z 1024 graczami i miastami obracanymi w ruinę z dokładnością co do cegły? Taki chuj - gra wciąż będzie musiała być kompatybilna z najstarszymi modelami Xboxa One i PS4!

Tak przynajmniej będzie do czasu, aż Sony i Microsoft powiedzą "dość!", wywalą pierdyliony na risercz, inżynierię i marketing, a następnie wypuszczą zupełnie nową generację konsol, w których kompatybilność "w przód" nie będzie wymagana (chociaż kompatybilność wsteczna jest bardzo spoko). Jednakże biorąc pod uwagę ich eksperymenty z pół-generacyjnymi sprzętami, ten moment został dodatkowo odwleczony w czasie. Gdyby ta "nowa generacja" miała się ukazać w perspektywie 3-4 lat, to byłaby tylko parę razy mocniejsza od XBOXa czy PS4 Pro (dokładnie tak, jak XBOX i Pro są mocniejsze od starszych modeli Xboxa One i PS4), wiec znowu nie byłoby jakiejś rewolucji, która kazałaby konsolowym masom wymienić stary sprzęt na nowy.


Wychodzi na to, że jeśli ktoś chce sobie kupić starszy model Xboxa One czy PS4, to spokojnie może to zrobić. Chociaż z nerdowskiego punktu widzenia te konsole już w chwili wydania były słabsze od pecetów, to jednak będą nam panować jeszcze długo, bo Microsoft i Sony swoimi wyścigami zbrojeń, paradoksalnie, przedłużyły im żywot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz