piątek, 26 października 2018

Najpotężniejsza konsola na świecie


Gdy Sony oraz Microsoft zaczęły ogłaszać tworzenie wzmocnionych wersji konsol obecnej generacji, myślałem że kogoś tu pojebało. Konsole to nie komputery i sprzętowe apgrejdy wydają się stać w sprzeczności z całą filozofią pudełek do grania. Powinno być jednolicie i prosto, a tutaj nie dość, że wychodzą różnorakie konfiguracje, to jeszcze w wielu przypadkach deweloperzy każą graczom wybierać między klatkami animacji, a efektami graficznymi w opcjach gry - jakby przerzucali na nich odpowiedzialność za niedorobioną optymalizację.

Zresztą, apgrejdy konsolowe nigdy się nie przyjmowały (pamięta ktoś przystawkę 32X do Segi Mega Drive?), a i statystki sprzedażowe potężniejszych wariacji obecnej generacji wskazują, że miażdżąca większość konsolowych graczy kieruje się głównie ceną sprzętu. Jaranie się kolejnymi teraflopami to domena zatwardziałych pecetowców, a ci nie kupią konsoli, nieważne jak bardzo potężnej.

Ja osobiście od dłuższego czasu jestem konsolowcem i ten teges... właśnie kupiłem Xboxa One X.


Cóż mnie tknęło do zakupu "najpotężniejszej konsoli na świecie"? Na pewno nie była to chęć oglądania gier w 4K, bo jako miłośnikowi growej klasyki, piksele nie są mi straszne. Zresztą, rozdzielczość natywna mojego telewizora to 1080p, co mi w zupełności wystarczy. Gears of War 4 czy Halo 5 wyglądają nieco lepiej z wyraźniejszymi teksturami i antyaliasingiem (bo w tym wypadku nic nie przebije downsamplingu z wyższej, niż ekran telewizora, rozdzielczości), ale GoW 4 i tak mi się podobało, a Halo 5 dalej jest chujowe.

Chodzi o co innego.

Otóż coraz mocniej zarysowuje się tendencja wśród deweloperów do robienia gier docelowo na Xboxa One X, a dopiero potem tworzenie konwersji na słabsze konsole (i pecety). W ten sposób gry, które jeszcze dwa lata temu działały by na PS4/Xbox One w 30 klatkach i rozdzielczości 1080p/900p, teraz regularnie spadają poniżej 30 klatek i poniżej docelowej rozdzielczości (bo ta obecnie niemal zawsze jest dynamiczna). Nawet wersje na PS4 Pro nie są już optymalizowane pod jakieś 1440p, tylko starają się jak najwierniej naśladować X-owe 4K z używaniem jakichś szachownicowych wynalazków i ucinaniem mniej widocznych detali.

Akurat wychodzi Red Dead Redemption 2 i serwis Digital Foundry urządził sprzętowe porównanie wersji na wszystkie cztery modele konsol (PS4, Pro, Xbox One oraz X). Wyszło na to, że wersja z Xbox One X góruje nad wersją z podstawowego XO 6.2 raza większą ilością pikseli. Problem w tym, że za cholerę to się nie kalkuluje - GPU Xboxa One S nie jest ponad 6 razy słabsze niż Xboxa One X, tylko 4.3 raza (i w sumie do niedawna tak przekładały się proporcje wyświetlanych pikseli i detali w poszczególnych wersjach). Ewidentnie starszy model dostał drugorzędnego porta, zamiast wersję podstawową - taką, do której dodano by kolejne ulepszenia dla posiadaczy mocniejszych konsol. Coś takiego nie tyczy się tylko RDR2 - wcześniej wyszedł nowy Tomb Raider i Assassin's Creed i wyglądało to podobnie.

Taka filozofia tworzenia gier jest o tyle dziwna, że posiadacze mocniejszych sprzętów to raptem kilkanaście procent konsolowej populacji. Najwyraźniej jednak w przypadku czterech różnych konfiguracji, deweloperzy wolą zaczynać od najmocniejszej i potem obcinać detale pod słabszy sprzęt - tak jest łatwiej i szybciej i zamiast siedzieć dodatkowe nadgodziny, można dłużej posiedzieć w domu z dziećmi. Niby ich rozumiem, ale kurwa... nie rozumiem.


W ten sposób otrzymujemy grę wypolerowaną pod kątem 4K na Xbox One X, wykombinowaną z jakimiś szachownicowymi wynalazkami w przypadku PS4 Pro, a dla podstawowych wariantów PS4 i Xbox One zostają jakieś ochłapy - nawet pomimo tego, że miażdżąca większość graczy pozna grę właśnie w takiej wersji.

Sytuacja wydaje się być nawet gorsza w przypadku gier kompetytywnych, gdzie większa wydajność wprost przenosi się na przewagę względem przeciwników. Bardzo jest to widoczne w przypadku świeżego Black Ops 4, którego tryb podzielonego ekranu nie jest w ogóle zoptymalizowany i na podstawowych wersjach PS4/Xbox One działa poniżej 30 klatek na sekundę (przy docelowych 60). Mówimy o czymś na absolutnej granicy grywalności, a to przecież podstawowe (i najbardziej rozpowszechnione) wersje!

No nie, przecież mam żonę, z którą gram sporo na podzielonym ekranie! Nie będą ją narażać na takie nieprzyjemności, bo dla ogniska domowego niezadowolona baba jest chyba nawet gorsza niż chłop alkoholik.

Kupiłem Xbox One X i Black Ops 4 generalnie działa na nim tak, jak był zaprojektowany (+ kilka wkurwiających bugów, typowych dla świeżo wydanych Black Opsów). Nie, że jakieś dodatkowe wodotryski czy coś. O nie! Po prostu, jeśli chcesz korzystać ze wszystkich ficzersów gry tak, jak powinno to wyglądać, to musisz grę odpalić na mocniejszym sprzęcie.

Kurwa mać, dożyliśmy czasów, gdy posiadacz konsoli kupuje grę na tą konsolę jednocześnie zadając sobie pytanie: "ciekawe czy mi pójdzie..." Przenoszenie na ten rynek pecetowych wymysłów automatycznie pociągnęło to, przed czym ex-pecetowcy (jak ja) uciekali. Od teraz oficjalnie weszliśmy w erę konsolowego, sprzętowego wyścigu zbrojeń i wywalania co chwila kolejnych łopat gotówki, byle tylko nie odpaść.

Microsoft już zapowiedział, że ich inżynierowie w pocie czoła projektują kolejne modele Xboxów, a Sony już oficjalnie zaczęło szukać ludzi do kampanii marketingowej PS5.


Po prostu, kurwa, nie mogę się doczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz