poniedziałek, 4 lipca 2016

Gry dla małżeństw

W minioną sobotę się ożeniłem. Po czym poznałem, że moja małżonka to ta jedyna? No cóż, osiem lat konkubinatu było jakimś wyznacznikiem. Przez ten czas nauczyliśmy się razem żyć i razem grać - wszak jeśli spoiwem związku nie jest kredyt (tego udało się uniknąć) to rolę tą najlepiej spełni wspólne hobby.

Już kiedyś był podobny post, z tym że trochę czasu minęło i tamten tekst skupiał się na fpsach z poprzedniej generacji konsol. Jako że obecna generacja stała się standardem, jak i generalnie ograniczanie się do fpsów w związku małżeńskim jest niepoważne, wypadałoby spis nieco uaktualnić. Tym bardziej, że panuje przeświadczenie, iż obecnie deweloperzy bardziej po macoszemu traktują ludzi grających wspólnie, niż jeszcze kilka lat temu!

Dlatego też opiszę, w co konkretnie graliśmy z kobietą na przestrzeni ostatnich miesięcy - a nuż, a widelec przyda się to komuś? Może ktoś wspólnym graniem uratuje swój związek? ;)

Zacznę może od gier, którym w skali 1-10 wystawiłbym pełną dychę. No to na początek:



Okej, tryb podzielonego ekranu w BO3 nie jest tak dobrze zaprojektowany i dopracowany, jak w niektórych fpsach (ma chociażby te paskudne, czarne marginesy po bokach...), ale nieprawdą byłoby napisać, że najnowsze dzieło Treyarch jakoś w tym względzie zawodzi. O nie - mamy możliwość wspólnego grania we wszystkich dostępnych trybach: całkiem rozbudowanej (jak na standardy Call of Duty) kampanii, przebogatego i jednocześnie wybalansowanego, kompetytywnego multiplayera oraz kooperacyjnego Zombies. A przy tym Black Ops 3 jest grą co najmniej dobrą we wszystkich aspektach i to, że miliony ludzi w nią gra nie jest zasługą wyłącznie siły marki. Jest to gra na lata. Dla wszystkich. Offline i (głównie) online.

Electronic Arts? Chcesz konkurować? To ucz się, zamiast po raz kolejny wydawać Battlefielda czy Titanfalla w formie zdatnej wyłącznie dla samotnych nerdów! Nie tędy droga.


Diablo 3


Nie strzelanka, ale razem z kobietą spędziliśmy z Diablo 3 setki godzin. Jest to jedna z bardzo niewielu gier, gdzie na PS4 wyrobiliśmy platynowe trofeum! A potem? A potem kupiliśmy grę na Xboxa!

Pamiętam jak szydziłem z kolegów grających w Diablo na pececie bo to klik-klik-klik wydawało się już totalnym szczytem nerdozy... Jednak w wersji konsolowej mamy grę tak przystępną, aby każdy wciągnął się po kilkunastu minutach i jednocześnie tak głęboką, aby utonąć na kilkaset godzin. Powiem szczerze, że nawet zastanawiam się, czy aby nie dać szansy takiemu Divinity: Original Sin (które wersji konsolowej wzbogacone zostało o lokalnego koopa) - co prawda nigdy nie lubiłem "prawdziwych" erpegów, ale w sumie nie lubiłem też pseudo-rpgowych hack'n'slashy dopóki nie zagrałem na konsoli właśnie w Diablo 3.


Borderlands: The Handsome Collection


Tutaj mamy zestaw dwóch ostatnich części Borderlands, hulających w 1080p w 60 klatkach z niemal bezbłędnym split screenem do 4 graczy. Olbrzymia ilość zawartości przekładająca się na długie godziny wspólnej gry. Kto nie grał, ten musi zagrać. Kto grał ten będzie zdziwiony jak zajebiście gra się teraz.

Nawet jeśli ktoś przegrał w Borderlands 2 wiele godzin, to tutaj ma również Pre-Sequela, który choć nie jest może grą tej samej klasy, to jednak wciąż pozostaje mega solidną produkcją i wprowadza kilka, świeżych patentów, aby weterani nie poczuli się zbyt szybko znudzeni radosnym, wspólnym grindem.

A skoro już jesteśmy przy dziełach studia Gearbox...


Battleborn


Bardzo niedoceniona gra, ale jak najbardziej warta zainwestowania (tym bardziej że cena spada na łeb na szyję). Jak pisałem w poście dotyczącym Battleborna, gra się zajebiście, z tym że nie kupujcie season passa, bo zawartość tegoż okazuje się być powiązana z kontem - innymi słowy, aby móc wspólnie pograć w pięć zapowiedzianych misji kooperacyjnych, każdy z graczy musi osobno nabyć swoją własną przepustkę sezonową. Jest to oczywiste zdzierstwo, ale mapy i tryby multiplayerowe (a więc główne danie tej gry) dodawane są za darmo - lada dzień ich ilość zwiększy się z żałosnych sześciu, do przyzwoitych dziewięciu, a kolejne dwa tryby (a więc i kolejne mapy) są zapowiedziane na jesieni i zimie.

Biorąc poprawki na wspomniane sprawy, każde grające małżeństwo powinno przynajmniej dać Battleborn szanse. To są zupełnie inne doznania niż ogrywanie produkcji Gearbox w samotności, a sama produkcja też jest zupełnie inna niż jakakolwiek strzelanka pierwszoosobowa (wliczając mega promowanego Overwatcha!).


Advanced Warfare


Mamy kolejne Call of Duty na liście. Uczciwie trzeba przyznać, że choć nie jest to produkcja tego kalibru co Black Ops 3, to wciąż mamy bardzo solidną, multiplayerową produkcję. Gra generalnie jest inna niż którykolwiek CoD - bardzo szybka i bardzo trójwymiarowa (z podwójnymi skokami i unikami), a jednocześnie na swój własny, lekko głupkowaty sposób, bardzo zabawna. Napisałem "głupkowaty"? Można też grać na serio, bo twórcy ze Sledgehammer Games odrobili lekcje i zanim zreformowali formułę z poprzednich CoDów w pełni trójwymiarowym gameplayem, gruntownie przebadali co konkretnie pasuje do strzelanki kompetytywnej, a czego unikać.

Wyszła bardzo grywalna produkcja, a do tego dzielony ekran (tylko w multiplayerze, ewentuanie jeszcze w kooperacyjnym trybie Exo Zombies - dołączanym do płatnych DLC) zrobiony jest wzorcowo - z szerokim kątem widzenia obejmującym cały ekran telewizora. Ogólnie jest to druga (po Diablo 3) produkcja, którą kupiliśmy zarówno na PS4, jaki i na Xboxa One po to, aby móc grać, niezależnie od tego którą konsolę weźmiemy na urlop.

No i z gier wartych polecenia zostało jeszcze...


Halo: Master Chief Collection (niestety, tylko na Xboxa One)


Tutaj przejście samych kampanii da parom kilkadziesiąt godzin wspólnego grania (przy okazji dając szansę poznania jednego z najbardziej epickich uniwersów w historii gier). Do tego mamy cztery strzelanki multiplayerowe, z których każda stanowi jakiśtam kamień węgielny w historii konsolowego, kompetytywnego gejmingu.

Uczciwie trzeba powiedzieć, że miejscami dzielony ekran jest chujowo zoptymalizowany a znajdywanie meczy online, pomimo gigabajtów updatów od czasu premiery, potrafi trwać dłuuugie minuty. Niemniej jednak Halo:MCC to pozycja obowiązkowa dla małżeństw posiadających Xboxa One - wciąż przypominająca czasy, gdy przygody Master Chiefa i spółki nie były spierdolone przez niekompetencję 343 Industries...


Jak do tej pory próbowaliśmy również:

- Gears of War - ale żonie średnio przypadł do gustu ciężki, wojenny klimat,

- CoD: Ghosts - umówmy się, że choć nie jest to najlepsza część Call of Duty, to jednak wciąż może się podobać,

- Resident Evil Revelations 2 - zwłaszcza tryb raidu wciągnął nas na kilka wieczorów,

- Minecrafta - połączenie Simsów z klockami lego jednak nie działa na nas tak, jak na kolegów mojego 7-letniego siostrzeńca,

- Star Wars: Battlefront - szkoda tylko, że tryb dzielonego ekranu ograniczono do misji kooperacyjnych.

- Rocket League - nie zrozumieliśmy fenomenu tej gry, ale w sumie w FIFĘ też jakoś zbytnio nie gramy...

...itd, etc.


Na pewno małżeństwa posiadające konsolę obecnej generacji znajdą coś dla siebie (nawet nie liznęliśmy tematu gier sportowych czy mniej znanych indyków). Do końca tego roku wyjdzie ARK:Suvival Evolved, CoD:Infinite Warfare (oraz remaster CoD4: Modern Warfare) oraz Gears of War 4, o których wiadomo, że będą posiadały tryb dzielonego ekranu, więc ciężko powiedzieć skąd się wzięło wspomniane przeświadczenie, że twórcy gier ostatnio zaniedbują pary?...

...A, tak... Pierdol się 343 Industries!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz