środa, 26 lutego 2014

Call of Duty: Ghosts

Call of Duty to ostatnio wdzięczny temat do jechania. Wychodzi to rok w rok, non stop wałkuje te same schematy i wciąż zgarnia kupę kasy. Psioczą growe media, psioczą gracze, a pomimo tego karawana jedzie dalej.  Czemu? Zapewne każdy z tych 20 milionów graczy ma swoje własne powody dla których kupił ostatnią część. Ze swojej strony przedstawię powody, dla których CoD: Ghosts jest pierwszą grą, którą kupiłem na PS4.

Po pierwsze, split screen. Jeśli gra ma być multiplayerowym numerem jeden, to po prostu musi się dać w nią grać z ludźmi siedzącymi obok, przed jednym telewizorem. Jest dla mnie rzeczą niezrozumiałą, czemu większość multiplayerowych tytułów jest pozbawiona czegoś tak oczywistego. Co jest kurwa?! Battlefield, który stawia na grę w zespołach, z góry zakłada że członkowie oddziału nie mogą się fizycznie spotkać w jednym miejscu, a jeśli moga to każdy z nich musi wziąc własną konsolę (i kopię gry... i telewizor...). Przecież to jest nonsens. CoD co prawda zrobił pewien krok w tył (maksymalnie na jednym telewizorze może grać 2 graczy, gdzie w Halo bez problemu gra 4 graczy, nieważne czy w kampani czy po sieci), jednak poza tym gra się niemal wzorcowo: gracze mogą się dowoli przyłączącać i rozłączac w menu, a podzielone ekrany zajmują wykorzystują całą powierznię daną przez telewizor (przez co kąt widzenia robi się naprawdę szeroki). Możnaby powiedzieć że PS4 góruje pod tym względem nad Xboxem One, gdyż dzięki wyższej rozdzielczości (pełnemu 1080p) ekran każdego z graczy ma więcej pikseli niż cały ekran człowieka grającego samotnie na Xboxie (tam będzie to 720p). To jednak zupełnie na marginesie.

Po drugie, kupuję i gram. Może i engine przewałkowany wielokrotnie, ale (może) dzięki temu gra nie ma problemów takich jak (ponownie) Battlefield, który potrzebuje wielu miesięcy po premierze, aby łaskawie wyjść z fazy, którą ciężko określić inaczej niż beta. No i wreszcie mamy serwery dedykowane, dzięki czemu nie ma zawracania dupy z hostami czy wnerwiających (i czasami po prostu niesprawiedliwych) lagów. W to się po prostu gra, nawet biorąc pod uwagę, że Ghosts to najgorsza część serii wydana po 2007 roku...
...Otóż to. Najdziwniejsze jest to, że nie mam żadnych wątpliwości że gdyby ta gra z taką samą zawartością, taką samą kampanią i takim samym multiplayerem, ukazała sie w roku 2007 lub 2009, i nazywała Modern Warfare 1/2, to wszyscy zesraliby się z wrażenia, a misje z psem popierdalającym po zgliszczach czy rakietami lecącymi z kosmosu wpisały się do kanonu growych wspomnień tak, jak wybuch atomówki czy misja w Czarnobylu z CoD 4. Tyle że niestety, wszystko to już było. Widać że twórcy starają się jak mogą, bo misje są naprawdę różnorodne, dopracowane i przechodzi się je z wypiekami na twarzy, tyle że w przyjętej konwencji nie da się zrobić już nic. Takie Spec Ops: The Line pokazało, że wciąż da się zrobić krótką, zwięzłą i napakowaną akcją (oraz skryptami...) grę wojenną, która jednak potrafi zaskoczyć i skłonić do przemyśleń długo po odłożeniu pada. Tutaj mamy akcję, akcję, akcję, a potem jeszcze więcej akcji w multiplayerze, który...

...Jest dziwny. Gdy zagrałem na PS3 jawnie się załamałem. Ciężko byłoby mi wymyśleć bardziej odtwórcze połączenie Modern Warfare 3 z Black Ops 2. Do tego potwornie wielkie mapy i mecze najczęściej kończące się upływem przewidzianego czasu. Pomimo niemiłego wrażenia na PS3, kupiłem Ghosts na PS4 i totalne zaskoczenie: zupełnie jakbym grał w inną grę! W rozdzielczości 1080p gra nagle nabrała sensu. W momencie gdy przeciwnicy stają się wyraźni z większych odległości, mapy jakby zmalały. Zmienił się model rozgrywki i zamiast radosnego biegania i strzelania do wszystkiego co się ruszy, mamy nerwowe wypatrywanie snajperów na otwartych przestrzeniach. Pistolety maszynowe jakby straciły na wartości, za to pojawiło się zastosowanie dla nowej klasy broni: karabinów bojowych (w polskiej wersji nazwanych "wyborowymi"), które to łączą cechy karabinów szturmowych i snajperskich. Zaprawdę, w wersji na PS4 multiplayer Ghosts nie tylko broni się sam w sobie, ale, jak na standardy CoDa, zmienia nieco konwencję zapoczątkowaną przez Modern Warfare (a w sumie o to wszyscy ostatnio proszą). Dziwne jest natomiast to, że jeśli ktoś odpali grę na PS3/360 (nie jestem pewien jak tam z wersją na XOne czy pecety), to nie tylko dostanie takie strzelanie do ruchomych pikseli, jak w poprzednich 6 częściach serii, ale będzie to nudniejsze, wolniejsze i generalnie gorsze strzelanie do ruchomych pikseli niż w dowolnej z 6 poprzenich części.

No więc jak z tym CoDem? Kupić? Jeśli masz PS4 to tak. Raz że jest naprawdę nieźle, dwa że nie ma niczego lepszego (no chyba że ten Battlefield 4 jest już załatany, a ty jesteś samotnym siurkiem który nie ma z kim dzielić ekranu). Wersje na PS3/360 bym jednak odpuścił. No chyba że jesteś hardkorowym fanem CoDa... Rozumiecie? Hardkorowy fan CoDa! To mi się udało! Przecież to gra każualowa... Dobra, suchar do potęgi, znaczy, czas kończyć. Tak więc:

+ Bezbłędna, dopracowana gra.
+ Multi w którego wciąż grają miliony.
+ No i jak odpalisz za rok, dwa czy pięć, wciąż będzie z kim pograć po sieci.
- Na multi już zaczęli pojawiać się cziterzy...
+ ...ale ich nieporadność (dosłownie nie są w stanie nikogo skrzywdzić) pozwala sądzić że zabezpieczenia antycziterskie zostały zmienione, i nie będzie takiej tragedii jak w niektórych z poprzednich części.
+ Jest nowy tryb będący odpowiednikiem Zombies, nazwany "Extinction"...
- ...ale jest chujowy.

W skali 1-10, gdzie 5 to przeciętność, po zsumowaniu wszystkich zad i walet dałbym:
8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz