Zacznijmy od tego, czym jest Halo Master Chief Collection. Otóż jest to zbiór zawierający pierwszą, drugą, trzecią i czwartą część serii, wraz z całą, multiplayerową zawartością hulającą na serwerach dedykowanych Microsoftu. Mamy tu konwersje (w przypadku Halo 2 remake zrobiony docelowo na nową konsolę Microsoftu), które na next genowej konsoli teoretycznie powinny śmigać w pełnym 1080p i 60 klatkach animacji na sekundę. Całość jest spięta fajnie zaprojektowanym menu, z którego fan Halo ma dostęp do dowolnej misji w kampanii tudzież playlist obejmujących ponad setkę multiplayerowych map w dziesiątkach różnych trybów w pięciu grach (poza "klasycznym" Halo 2, mamy również multiplayerowy remake zrobiony z okazji 10-lecia gry).
Czegóż można chcieć więcej?
Najgorzej, że online zwyczajnie nie działa! W dniu premiery oczekiwanie na znalezienie meczu liczyło się w dziesiątkach minut (sic!), po zrobionym naprędce patchu czas skrócił się (przynajmniej dla mnie) do kilku minut, co jest wynikiem tragicznym w porównaniu do jakiejkolwiek innej gry (nawet zabugowanego i skurwysyńsko lagującego Advanced Warfare). Generalnie zamiast święta fanów Halo wyszedł syf, dno i kilometr mułu.
Tymczasem na jutubie pojawiło się wyznanie Scotta Lussiera (znanego pod pseudonimem "Gandhi" amerykańskiego pro-gracza Halo) który stwierdził, że 343i udostępniło mu do pogrania MCC 2 dni przed premierą. Wyraźnie użył on określenia "dev build" na to, co przyszło mu wówczas testować. Wersja deweloperska (czyli na bieżąco umożliwiająca debugowanie i zmiany w kodzie), zamiast końcowej na 2 dni przed premierą? Gandhi jest mocno związany z Halo-sceną i naprawdę ciężko znaleźć powód, dla którego miałby konfabulować (no bo co? Nie chce już być zapraszany na mistrzostwa, czy mieć dostęp do materiałów przedpremierowych?).
Trzeba przyznać że ma to sens - to co zostało rzucone na rynek 2 tygodnie temu ciężko jest nawet nazwać betą (w bety z reguły da się grać). Coś takiego nie miało prawa przejść niezauważone przez jakiekolwiek testy wspomniane przez Bonnie Ross. Gracze mają prawo być wkurwieni całą sytuacją. Sam zresztą jestem potwornie wkurwiony, tylko co dało się zrobić?
To rozwiązanie wydawałoby się najsensowniejsze (duh). Problem w tym, że głównym, mocno akcentowanym elementem MCC jest rocznicowe wydanie Halo 2, a dziesiątej rocznicy nie dało się tak po prostu przesunąć o kilka miesięcy. Microsoft wydał więc niedokończony produkt, być może wbijając kolejny gwóźdź do trumny serii Halo. Być może i całego Xboxa.
Jestem fanem Halo, nie chcę aby Xbox zdechł (oznaczałoby to monopol jednej firmy - a monopole z natury są złe dla wszystkich) ale kuhwa no...
...ciężko być optymistą w tej sytuacji.
Przyznam, że przez moment myślałem aby sprzedać nowego Xboxa wpizdu - wszak Halo to niby jedyna rzecz, dla której posiadacz PS4 miałby trzymać w domu "to drugie" pudło, więc skoro nie działa... Ale zaraz zrobiłem "rachunek sumienia" i wyszło mi, że byłaby to jeszcze głupsza rzecz niż kupienie Halo MCC w przedsprzedaży. Wciąż gram w Titanfall a takie Killer Instinct wkręciło mnie do tego stopnia, że co wieczór muszę stoczyć kilka/kilkanaście walk online, bo inaczej nie usnę. Chcę poznać dalsze losy Master Chiefa (jak i generalnie wszelkie grywalne historie z uniwersum Halo), więc to oczywiste że kupię Halo 5 chociażby dla samej kampanii.
...jeśli 343i stanie na wysokości zadania i ostatecznie załata to niechlujne, niedorobione coś, co zajmuje na dysku mojego Xboxa niemal 60giga. Wtedy będzie 10/10 i kolejne tysiące znaków wstukanych na tym blogu...
...tak jest 7/10 (za niedziałające multi, spieprzony split screen i uciążliwe bugi).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz