piątek, 13 stycznia 2017

Powrót do Wietnamu

Parę dni dni temu Battlefield: Bad Company 2 wróciło na Xboxa One we wstecznej kompatybilności. Zwykle gdy gra multiplayerowa z Xboxa 360 trafia na One to przeżywa chwilowy powrót graczy na serwery - jakby drugą młodość, gdy po latach, można spróbować poszukać porządnego mecza. Czasem, może nawet dłużej pograć jak za starych, dobrych czasów...


Na "powrót" Bad Company 2 czekałem z jednego powodu - dodatku Vietnam, który z całą pewnością jest najlepszym DLC, jakie pojawiło się do jakiejkolwiek części Battlefielda, a być może do jakiejkolwiek strzelanki online kiedykolwiek.

Okej żeby się w zachwytach nad Vietnam nie obsrać to przyznam bez bicia, że zaraz po premierze (pod sam koniec 2010 roku) dodatek mi nie podszedł. Mapki generalnie były mniejsze niż w podstawce, a przy tym grało się dalej 12 na 12 graczy, więc miejscami był tłok i chaos jak swego czasu w deathmatchu w Hardline. Nie żebym miał do szybkiej rozpierduchy jakieś problemy (w końcu regularnie gram w CoDa i wciąż zachwycam się starymi arena szóterami), ale umówmy się: Battlefield ze swej natury nie jest przystosowany do odwalania szybkich akcji ze strejfami i baletem między kulami przeciwników.

Tymczasem DLC do BC2 początkowo wydawało się bezpośrednio konkurować z wydanym kilka tygodni wcześniej Black Opsem (jedynką gdzie również poruszano temat wojny w Wietnamie). W końcu znakiem rozpoznawczym CoDa są szybkie killtajmy na małych mapkach i te właśnie cechy również charakteryzowały Vietnam (na tle Bad Company 2 czy Battlefielda w ogóle, bo do CoDa to jednak droga wciąż jeszcze bardzo daleka). Tak więc koniec końców, pozostałem przy "prawdziwym" CoDzie, czyli dziele Treyarch.


Do Vietnamu powróciłem gdzieś po dwóch latach, gdy po powodzi strzelanek w realiach "nowoczesnych" zapragnąłem ponownie przenieść się w czasy, gdy nie było celowników kolimatorowych (albo przynajmniej nie były na wyposażeniu każdego przypadkowego trepa). Co się okazało? Na skutek odpływu graczy, połączonego ze zjebanym systemem matchmakingu (zapewne będącym powodem powrotu opcji do ręcznego wyszukiwania serwerów w konsolowych wersjach nowszych Battlefieldów) dołączało mnie do meczy gdzie zamiast 24 graczy, było tych graczy kilkunastu, a czasem wręcz kilku.

W normalnych warunkach takie coś oznaczałoby śmierć gry (wyobraża sobie ktoś mecze w Halo czy Gearsy, gdzie zamiast regularnego 4 na 4, cały czas mecze odbywają się 2 na 3 albo 1 na 2?), ale Vietnam okazał się być zupełnie inną bestią. Gdy liczba graczy na serwerze spadała poniżej dwudziestu, gra okazywała się być nieco mniej chaotyczna i zaczęło się grać po prostu przyjemniej. Natomiast najlepsze wspomnienia mam z meczy, gdy graczy można było policzyć na palcach obu rąk.

Tak jest - w Vietnam lepiej mi się grało mecze 4 na 5 (czy nawet 3 na 4) niż przy pełnych serwerach. Bawiłem się przy tym lepiej, niż w jakimkolwiek momencie w podstawce BC2. Pojebane, nie?


Nagle wyszła zupełnie nowa warstwa gry, z zupełnie nowymi zagrywkami. Nagle walka z czołgiem, helikopterem czy nawet pojedynczym żołnierzem piechoty stawała się czymś osobistym, jak w dobrej grze kompetytywnej. Pojawiły się pojedynki snajperów z podchodami i wyczekiwaniem na ruch przeciwnika. Czasami potrafiłem przyrządzić sobie zupkę chińską i zjeść ją wypatrując ruchu gdzieś daleko w krzakach czy za kamieniem. Normalnie kampienie na 100% i normalnie tak się nie powinno grać... ale to nie były normalne warunki!

To była wojna! Konkretnie wojna w Wietnamie, z rock'n'rollem, filtrem taśmy filmowej, deskami surfingowymi, polami ryżowi, dżunglą i wszystkim tym, co znamy z dzieł popkulturowych nawiązujących do tego konfliktu. Nigdy wcześniej i nigdy później Battlefield nie zbliżył się do tak mocnego i dokładnego odwzorowywania klimatu.

W ten ni-to-realistyczny-ni-to-bajkowy klimat zajebiście wpasowywały się karabiny i pistolety z epoki. Nie chodzi tylko o ich wygląd (totalnie postarzone M-16, kałachy czy pepesze), ale nawet o sposób działania, który odnajdywał balans pomiędzy pseudo-realizmem, kompetytywną precyzją i odpowiednią siłą pocisków (zwłaszcza gdy włączyło się perka z mocniejszą amunicją). Pod tym względem Vietnam ma nawet bardziej użyteczną (i przyjemną w użyciu) broń palną niż podstawowe Bad Company 2, które to i tak było pod tym względem lepsze niż wcześniejsze (jak 1943) i późniejsze (Battlefield 3 i 4) odsłony serii.


Z czasem jednak Vietnam zaczął obumierać na dobre. Jako że w Bad Company 2 nie ma listy serwerów (tzn nie w wersjach konsolowych), trzeba było kolejno zmieniać w wyszukiwaniach mapy i tryby z nadzieją na to, że w końcu znajdzie się miejsce zdatne do gry. Coraz rzadziej znajdywało się takie, gdzie było jeszcze kilku graczy.

Czasem trafiało się w miejsce gdzie był jeden lub dwóch przeciwników, ale takie bawienie się w chowanego na przerośniętych mapach jak Operacja Hastings czy Dolina Phu Bai to była jednak już mocna przesada. Coraz częściej też trafiało się na pustkę, gdzie nie było dosłownie nikogo. Nie to że jeden graczy czy dwóch. Dosłownie nikogo. Szukałem meczu na PS3, szukałem meczu na Xboxie, chuja znajdywałem i włączałem inną grę na resztę wieczora.

Po paru miesiącach takiego szukania, przestałem w ogóle włączać Bad Company 2.


Gdy dowiedziałem się, że na Xboxie One można już pograć w Bad Company 2, z miejsca włączyłem Vietnam. Zaczęło się niewinnie - na serwerach po parenaście osób i przyzwoite mecze w towarzystwie głównie weteranów.

Kolejnego dnia już jakby coś ruszyło dalej - pełny serwer! Do tego połowa graczy to są początkujący zawodnicy! Kolesie na pierwszym poziomie - czyli nigdy nie grali w Bad Company 2 (nawet widać było, że gdy próbowali snajperzyć to nie całkiem radzili sobie z brakiem możliwości padnięcia plackiem na ziemi) i od razu odpalają Vietnam. Albo ludzie są głodni "historycznych" szóterów, albo po zobaczeniu jak wygląda battlefieldowa wersja I wojny, są ciekawi battlefieldowych wersji kolejnych epok.

Tak czy inaczej mam nadzieję, że zostaną na dłużej i co najmniej do jesieni będę w stanie znajdywać mecze. Mogą być takie z kilkoma graczami, gdzie można klimatycznie pokampić przy zupce chińskiej.


No i mam nadzieję, że te przecieki z Wietnamem w nowym Call of Duty okażą się prawdziwe.

W sumie to II wojna też byłaby dobra...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz