czwartek, 24 marca 2016

Playstation 4.5 vs Xbox Two

Jak na sezon ogórkowy wyskoczyło zaskakująco dużo niusów związanych z Playstation i Xboxem. Phil Spencer rakiem wykręca się z rewelacji na temat upgradów do Xboxa One. Spoko. Generalnie Microsoft wydaje się być obecnie w defensywie, bo kolejne pomysły firmy związane z Uniwersalną Windowsową Platformą, Windowsowym Storem i zabieraniem Xboxowi tytułów ekskluzywnych celem robienia tragicznych, pecetowych konwersji, są źle odbierane dosłownie przez wszystkich.

Microsoft zdaje się to widzieć i stara się ocieplić swój wizerunek - któraś z szych wyjechała z deklaracją umożliwienia graczom xboxowym grania z użytkownikami innych urządzeń. Dosłownie chodzi o poszerzenie cross-platformy już nie tylko o konsola < > pecet (co było praktykowane już w przypadku niektórych gier... na Playstation 3), ale możliwość łączenia Xboxa z PS4.


Pomysł zacny, ale czy ma jakąkolwiek realną wartość? Można zrobić XBL na peceta, w pełni kompatybilnego z tym xboxowym. Nawet więcej! W roku 2011 Valve zrobiło Steama na PS3, co umożliwiało wspólne granie w Portal 2 użytkownikom tejże konsoli z pecetowcami! Tymczasem XBL oraz PSN to dwa zupełnie różne systemy i ich połączenie (ze wzajemną komunikacją, systemem tworzenia grup, raportowania cziterów itd.) byłby olbrzymim, technologicznym wyzwaniem. Mówimy o czymś na poziomie amerykańsko - radzieckiego programu kosmicznego ;)

Oczywiście jeśli byłaby obustronna wola, to raczej problemy natury technicznej rozwiązane byłyby w ciągu chwili (no, może kilku miesięcy). Ale czy ta wola faktycznie jest? Ze strony Microsoftu na pewno - firma nic nie zyskuje odcinając graczy z Xboxa One od użytkowników innych systemów. To już nie jest ten szpan, że rodzice wykupili dziecku golda na jego xboxie i teraz dzieciak ma szacun na dzielni. To już nie te czasy gdy XBL otaczał blichtr usługi płatnej, ale solidnej. Nie. Teraz granie online na PS4 też jest płatne, a solidne serwery to docelowy standard dla wszystkich i wszystkiego. Złoty abonament, nawet przez rozwrzeszczaną dzieciarnię, przestał być postrzegany jako coś ekskluzywnego i utrzymywanie pozorów tej ekskluzywności przez zamknięcie systemu na użytkowników urządzeń innych niż Xbox, przynosi więcej problemów niż pożytku.


Jakiś czas temu Microsoft odszedł od publikowania danych sprzedaży Xboxa - zamiast nich zaczął chwalić się "używalnością" złotego abonamentu XBL. Problem w tym, że płatny (a więc dostarczający większe zyski) abonament dotyczy tylko użytkowników konsol (pecetowi użytkownicy XBL grają online za darmo), ale baza użytkowników Xboxa One jest w niektórych rejonach (nawet pierwszego) świata na tyle mała, że znalezienie meczów w grach online staje się coraz trudniejsze. Stąd już tylko krok do tracenia użytkowników złotego abonamentu XBL, gdy coraz więcej ludzi dochodzi do wniosku, że skoro nie mogą spokojnie pograć w ulubioną grę, to po cholerę mają płacić za online.

W sumie nawet nie jest to problemem tylko Microsoftu - wszak gier online z czasem jest więcej i więcej na każdym urządzeniu (nawet na konsolach Nintendo). Rynek coraz bardziej się dzieli i już cztery miesiące po premierze taki Battlefront zrównuje się ilością graczy online z Battlefieldem 4. Jak w takim razie Electronic Arts chce tych graczy jeszcze dodatkowo podzielić czterema DLC? Jak zaradzić temu, że gracze CoD:Ghosts na PS4, którzy wykupili map paki nie mogą znaleźć meczu? Ano, jakimś rozwiązaniem byłoby połączenie użytkowników PS4 oraz Xboxa. Microsoft pierwszy wyskoczył z pomysłem, bo ICH użytkownicy są nawet bardziej ściśnieniowani w tym względzie...


...ale Sony jest z kolei dużo bardziej ostrożne w deklaracjach. Playstation to oczko w ich głowie i koń pociągowy dla całej korporacji. Stąd Japończycy nie będą pletli co im ślina na język przyniesie - nie będą obiecywali niewiadomo czego, tylko będą myśleć, jak tu sukcesu PS4 nie spierdolić. To jednak nie przeszkadza, aby przecieki wypływające od osób trzecich powodowały w branży burzę ;)

Chodzi o to, że niedawno jacyś anonimowi deweloperzy wygadali się, że Sony rozmawia z nimi (znaczy nie tylko z tymi konkretnymi, ale generalnie deweloperami) na temat ulepszonego Playstation 4. Ciekawe, że wypłynęło to teraz, kiedy Phil Spencer został zjechany przy podobnym gadaniu na temat Xboxa One, ale jednak w tym przypadku pokrywałoby to się z tym, co chlapnął kilka miesięcy temu Masayasu Ito (jakiśtam "ekzekiutiw" z japońskiej centrali Sony).

No więc wychodzi na to, że Sony naprawdę wzięło się za projekt roboczo ochrzczony jako "Playstation 4.5". Czy jednak dziesiątki milionów użytkowników "zwykłego" PS4 mają się czuć nieswojo ze świadomością, że dni urządzenia, które to przecież dopiero co kupili, są policzone? No bo, tak jak pisałem w przypadku "ulepszania" Xboxa, konsolowi gracze są bardzo na takie zamieszania wrażliwi.


Otóż po pierwsze: projekt jest na etapie dyskutowania z twórcami gier. Droga z tego etapu do końcowego, masowego produktu wciąż jest bardzo daleka i liczona w latach. PS4 (które również zostało zaprojektowane w oparciu o głosy deweloperów) zostało wydane na świat 2.5 roku temu - biorąc pod uwagę, że wszyscy zakładają 5-6 letni cykl życia obecnych konsol, Sony nie robi nic nadzwyczajnego, jeśli już teraz zaczyna projektowanie następcy swojego głównego produktu.

Ale czemu projekt został nazwany (jednak nie przez Sony - ci się jeszcze do niczego nie przyznają) "Playstation 4.5", zamiast po prostu "PS5"? W sumie, to czemu nie? Sugeruje to, że punktem wyjścia jest PS4 - odnoszące sukcesy urządzenie o ulubionej przez deweloperów architekturze. W tym wypadku rozwijanie tego, a nie innego pomysłu wydaje się najsensowniejsze, z każdego punktu widzenia. Jeśli PS5 byłoby potężniejszym PS4, to zrobienie kompatybilności wstecznej byłoby czymś oczywistym - jak odpalanie gier z PS1 na PS2 czy (przynajmniej gdzieś do 2008 roku) gier z PS2 na PS3.

Możliwe też, że chodzi o dodanie jakichś ficzersów (jak wyświetlanie, przynajmniej niektórych, gier w rozdzielczości 4k) do wersji "slim" PS4 - w takim wypadku raczej żaden z szeregowych posiadaczy dotychczasowej konsoli nie powinien się obrazić. No chyba, że Sony odpierdoli jakieś krzywe akcje, jak oznaczanie gier wielkim "wygląda lepiej na PS4 Slim!" - to byłoby jednak strasznie głupie (a sukces PS4 sugeruje, że głupi nie są).


Jeśli jednak szychy w Sony faktycznie wpadły na pomysł podzielenia użytkowników PS4 na "starych" i "nowych" (a więc "gorszych" i "lepszych"), to właśnie etap rozmów z deweloperami jest najlepszym miejscem, w którym pomysł ten umrze, poddany uzasadnionej i fachowej krytyce. No chyba, że jakiś twórca gier ma ochotę przygotowywać nie jedną, a dwie wersje każdego tytułu na PS4, i jeszcze martwić się wzajemną kompatybilnością?

PS 4.5? Xbox Two? Nie... To po prostu niemożliwe, żeby dwie korporacje, posiadające olbrzymie fundusze na badanie rynku, realizowały równocześnie tak idiotyczny pomysł...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz