piątek, 4 marca 2016

Far Cry Primal


Far Cry Primal przyszedł niespodziewanie niczym młodszy dryas. Ubisoft nawet się o nim nie zająknął przy okazji zeszłorocznych targów E3 czy Gamescom. Gdzieś tam podskórnie fani wyczekiwali (być może samodzielnego) dodatku do Far Cry 4 w stylu pojebanego Blood Dragon, ale oficjalna zapowiedź ukazała się dopiero w październiku 2015 - a więc cztery miesiące przed premierą!

Takie potraktowanie Primala sugerowało właśnie jakąś mniejszą, budżetową produkcję i dlatego gdy gra pojawiła się w sklepach w pełnej cenie wielu graczy poczuło, że ktoś ich tu chce zrobić w bambuko. Oto Far Cry o którym pół roku temu nikt nic nie wiedział, wydany w lutym tak, żeby jego premiera nie kolidowała z "prawdziwymi" grami. Far Cry który nie posiada jakiejkolwiek opcji multiplayerowej - nie ma kooperacji, meczy kompetytywnych, edytora map i tym podobnych dodatków. Do tego osadzenie gry w późnym paleolicie zupełnie wyklucza używanie broni palnej, pojazdów czy chociażby słowa pisanego (wbrew pozorom ważne, bo znajdźki w postaci jakichś listów czy pamiętników stanowiły solidne tło fabularne poprzednich Far Cry'ów).


Przyznam, że wszelkie filmiki z rozgrywki prezentowane przez jutuberów nie wyglądały szczególnie zachęcająco. Strzelanie z łuku? W każdym fpsie gdzie występował łuk, był on zawsze najchujowszą (i z niezrozumiałych dla mnie względów, zwykle mocno promowaną przez twórców) bronią! Jakoś obeszły mnie też reklamy w Blok Ekipie, ale i tak w Primala postanowiłem zainwestować, tyle że z bardziej osobistych względów - otóż wszystkie poprzednie części Far Cry bardzo mi się podobały i jeśli twórcy z takimi dokonaniami chcą nam pokazać życie jaskiniowców, to chyba mają co pokazywać, nie?

Wszak siłą i rdzeniem Far Cry'a (przynajmniej od dwójki) nie jest walka czy scenki przerywnikowe. W przypadku Primala nie ma nawet pojebanych (acz charyzmatycznych) głównych złych. Znaczy jest wódz Ull czy kapłanka Batari, ale konflikt z nimi stanowi tło, nie zaś oś napędową wydarzeń, w których bierze udział gracz. Esencją i siłą gry, bardziej nawet niż w poprzednich częściach, jest eksploracja otwartego świata. Uczuć temu towarzyszących nie da się przedstawić w postaci kilkuminutowego filmiku na jutubie.

Tutaj trzeba od razu przyznać, że paleolityczny (czy też wczesno-mezolityczny) Oros jest światem ciekawszym od wyspy na Pacyfiku czy państewka w Himalajach tak, jak mamuty są ciekawsze od słoni, a tygrysy szablastozębne są ciekawsze od zwykłych tygrysów. Trzeba też od razu przyznać, że jest to miejsce najładniejsze ze wspomnianych (o Afryce z dwójki nawet nie wspominając) i dodatek nekst-dżenowego, wolumetrycznego oświetlenia zdziałał cuda. Poranna mgła, promienie słońca przebijające się przez korony drzew, blask nocnych ognisk - Far Cry nigdy nie wyglądał tak realistycznie i po prostu... pięknie.


Przemierzając lasy, góry, łąki i rzeki od czasu do czasu prześladowało mnie jednak uczucie deja wu. Szczególnie nasiliło się ono przy okazji misji wspinaczkowych na północ od wioski czy spacerowania wzdłuż rzeki przepływającej przez centrum mapy. Początkowo nie za bardzo wiedziałem gdzie leży problem, ale internety dały odpowiedź - otóż mapa świata w Primal została niemal żywcem przeniesiona z Far Cry 4! Spora część terenów w Oros ma kształt bardzo, ale to bardzo zbliżony do tych z południowego Kyratu i jeśli w FC4 spędziłeś kilkadziesiąt godzin, to tutaj miejscami będą ci do głowy przychodziły myśli: "czy ja już tu nie byłem?"

Nawet powiem więcej - jeśli rozpracowałeś południowy Kyrat w stu procentach, to bardzo możliwe, że czasem włączy się "autopilot", i zaczniesz odruchowo odnajdywać znajdźki poukrywane dosłownie w tych samych miejscach!


Co jednak mnie najbardziej zastanawia to to, że przy ogromie pracy włożonej przez grafików/dezajnerów w stworzenie gry, mapa terenu (coś, co nawet w prostym edytorze do Far Cry'a robiło się wyjątkowo szybko i sprawnie) jest wyjątkowo głupim miejscem na zaoszczędzanie sobie pracy. Jakoś dziwnym wydaje mi się, że pracownicy Ubisoftu wzięli mapę terenową z FC4 i zaczęli ją metr po metrze przerabiać. Przecież skoro i tak musieli układać od podstaw wszystkie te tekstury, obiekty itd (a trzeba przyznać, że pod względem dopracowania detali Primal wyraźnie góruje nad poprzednikiem - powiedziałbym że poziom dopracowania każdego strumyka, kamienia i drzewa dużo bliższy jest mocno wypucowanym miejscówkom z Destiny), to użycie starej mapy terenu jakoś nie przyspieszy produkcji (tym bardziej, że ten teren jednak został jakośtam przerobiony - miejscami totalnie).

To tak, jakby ktoś wziął stary obraz i centymetr po centymetrze przemalował go na nowy - toć nawet łatwiej po prostu namalować nowy obraz!

A jednak. Należy wspomnieć, że już mapa w Blood Dragon bazowała na południowej wyspie z Far Cry 3, więc w tym wypadku daje to pojęcie o procesie produkcyjnym Primala. Najwyraźniej gra faktycznie była zaplanowana jako samodzielny dodatek do FC4 i dopiero gdy projekt zaczął obrastać w piórka i przechodzić do kategorii pełnopłatnej gry, zdecydowano się na rozbudowę świata (chociażby o kilka mniejszych krain dołączonych do głównego świata przesmykami - Primal zrywa z dotychczasową formułą, gdzie świat gry był podzielony na dwie części).


Jeśli ktoś w tym miejscu utwierdził się w przekonaniu, że Far Cry Primal to produkt niepełnowartościowy, to chciałbym jednak kilka spraw naprostować.

Otóż nawet jeśli mapa świata jest zbliżona do tej z FC4, to już poszczególne miejscówki, jakie się w nim znajdują, zachowują swój unikatowy charakter. Pomijając te kilka momentów deja wu, gra jest przerobiona nie do poznania i na pewno nie ma tak, że czułem jakbym grał w to samo co rok temu.

To zupełnie inna, oddzielna, w miarę duża i dopracowana na swój własny sposób produkcja!

Mamy rozwój postaci, ulepszanie ekwipunku, rozbudowę wioski, oswajanie zwierząt... Wszystkie te systemy są dużo bardziej rozbudowane niż to, co było w Far Cry 3 czy 4, tak, jakby twórcy chcieli nadrobić brak broni palnej. Przed zagraniem myślałem, że ogarnianie tego wszystkiego będzie piętą achillesową Primala, ale po paru godzinach zdziwiłem się, jak intuicyjnie korzystam z całego wachlarza ficzersów oferowanych mi przez grę. Wszystko zostało zaprojektowane mądrze i świadczy o kunszcie projektantów z Ubisoft, którzy nawet z okładania się pałami i oswajania borsuka potrafili stworzyć ciekawą, zabawną grę.


Tutaj taka osobista dygresja - od ponad dekady jestem weganinem. Nie chwalę się i nie żalę (ale... studiowałem też prawo ;)), a wspominam o tym, bo przechodząc na dietę w 100% roślinną myślałem, że będę do końca życia żarł pozbawioną smaku trawę. Gdy jednak odstawiłem mięcho (i nabiał i generalnie wszytko co wyciekło czy wpadło komuś spod ogona) kubki smakowe, dotychczas masakrowane przez hurtowe ilości aminokwasów zwierzęcych, zaczęły odczuwać dawno zapomniane smaki. Jak dziecko, zacząłem na nowo poznawać i doceniać cierpką kwaśność pomidora czy gorzkawość natki pietruszki (no a później poznałem możliwości nowoczesnej kuchni wegańskiej...).

Jak ma się to do nowego Far Cry'a? Otóż z broniami z Primala jest podobnie. Gdybym w grze miał dostęp do kałacha, to oczywiście bym z niego korzystał... ale go nie mam. Siłą rzeczy musiałem używać prymitywnej broni miotanej (czy maczugi) i z miejsca zdziwiłem się, że uciukanie wroga celnym rzutem dzidy daje w grze jeszcze większą satysfakcję niż seria z kałacha! Zanim nie spróbowałem to naprawdę nie spodziewałem się, że używanie prymitywnego oręża okaże się na tyle przyjemne, że da się na nim zbudować całą grę - a jednak da się. Nie lubiłem łuku w Turoku, czy Crysisie 3, czy nawet w poprzednich Far Cry'ach, a w Primalu po prostu uwielbiam, jak rozwiązuje on problemy. Z dystansu i po cichu - tak, jak powinien.

Zresztą, twórcy nie ograniczali się prawdą (pre-)historyczną i na Nizinę Środkowoeuropejską wpuścili smilodony (czyli tygrysy szablastozębne - które to szalały raczej po drugiej stronie Atlantyku) czy plemię neandertalczyków (którzy wyginęli paręnaście tysiącleci wcześniej) czczących Wenus z Willendorfu. Łażąc po lasach można natknąć się na Stonehenge czy zasiane pola bardziej zaawansowanego cywilizacyjnie plemienia. Do tego mamy kilka patentów, o których jaskiniowcy (nieważne czy z paleolity czy neolitu) nie mogli mieć pojęcia, ale które do gry zwyczajnie pasują - kotwiczki do wspinaczki, bomby zrobione z rojów pszczół czy nawet granaty zapalające.


W ramach gameplayowej różnorodności można (i powinno się) również oswajać drapieżniki i tutaj, podobnie jak w przypadku broni, zdziwiłem się, że bieganie po lasach z przerośniętym kocurem u boku (a co większe bestie można nawet ujeżdżać), może być takie przyjemne... Co jest takiego przyjemnego w wirtualnym głaskaniu przerośniętego kotka, czy napuszczaniu go na wrogów? Tutaj już trzeba opisać kolejny, mocny punkt Primala jakim jest fauna otwartego świata.

Nie ma innej gry, w której interakcje między zwierzakami zachodziłyby tak realistycznie. Wszystkie te wilki, łosie, koty czy miśki na bieżąco kalkulują czy zaatakować, czy uciekać, czy może olać i zajmować się swoimi sprawami. To nie powstrzymuje je od zrobienia czegoś głupiego od czasu do czasu - chociażby jaguar potrafił podlecieć do mojego tygrysa, udrapać go w dupę po czym spierdolić jak najdalej gdy do jego wirtualnego móżdżka dotarło, że atakowanie dwustukilogramowej bestii i jej uzbrojonego po zęby człowieka nie jest dobrym pomysłem. Gdy odganiasz watahę wilków za pomocą prowizorycznej pochodni (czyli zapalonej maczugi albo włóczni), to nigdy nie masz pewności czy ostatecznie odpuszczą, czy też będziesz zmuszony do stoczenia walki na śmierć i życie. Ostatecznie zawsze lepiej poruszać się po dziczy w towarzystwie jak największej bestii - to daje największe prawdopodobieństwo nietykalności.


I tak ma być! Tak się zachowują zwierzęta, a twórcy gry jeszcze dodatkowo wszystko podkręcili dodając do gry masę bardzo realistycznych animacji zagryzania i duszenia jednych zwierzaków przez drugie. To jest poziom wyżej niż Far Cry 3 czy 4 i zupełnie inny wymiar niż sawanna z Far Cry 2. Przysięgam, że grając w Primala zrozumiałem co chodziło po głowach ludziom pierwotnym gdy w ich polu widzenia pojawiały się mamuty.

Te wielkie, majestatyczne bestie z jednej strony są źródłem dużej ilości mięsa i skór (a bez jednego i drugiego ani rusz), ale z drugiej są zajebiście niebezpieczne i nieobliczalne - nawet tygrysy i niedźwiedzie nie mają z nimi szans (i w sumie najlepiej taką wielką bestię odwołać gdy przeciskamy się obok stada mamutów, bo gdy któryś z członków rodziny Trąbalskich poczuje się sprowokowany, to mamy bitwę, której nie możemy wygrać). Jeśli już to najlepiej polować na mniejsze i odłączone od stada osobniki... czyli tak, jak ma to miejsce w prawdziwej dziczy.

Do dzikiej fauny dodajmy również ludzi, którzy potrafią się porozumiewać czy spanikować i mamy obraz żyjącego świata w który można się wgłębić tak, jak w żadną inną grę. O ile nie do końca kupowałem gangsterkę z GTA 5 (inna sprawa, że tam zwyczajnie odrzucił mnie gameplay), bycia amerykańskim dzieciakiem na wyspie Rook czy bawienie się w partyzankę w Kyracie, o tyle odpalając Primala z miejsca staję się jaskiniowcem biegającym po prehistorycznym świecie.


I mógłbym pisać jeszcze długo o poszczególnych elementach gry, które zrobiły na mnie wrażenie. O cyklu dnia i nocy oraz ogniu mającym duży wpływ na rozgrywkę. O wiosce, która wraz z postępami w grze staje się coraz żywszym, wypełnionym dźwiękami bębnów i śpiewem, miejscem. O postaciach, które choć są z zamysłu prymitywne (a może archetypiczne?), to jednak posiadają swoje indywidualne cechy psychologiczne, pozwalające graczowi z nimi sympatyzować.

Ale kij. Dość powiedzieć, że Far Cry Primal jest pełnoprawną częścią znakomitej serii. Częścią na pewno inną (można by rzecz "odważną"), ale wciągającą co najmniej na równi z poprzednikami.

Tak jak Far Cry 3 oceniłbym na pełną dychę, czwórkę oceniłem na 9/10, tak Primalowi daję 8/10 (punkt odjęty za brak jakichkolwiek dodatków multiplayerowych czy te deja wu). Niby wygląda to na tendencję spadkową, ale wciąż jest zajebiście wysoko i śmiało można w grę inwestować ponad dwie stówy...


...w ostatecznym rozrachunku i tak wyjdzie poniżej pięciu zeta za każdą godzinę bardzo przyjemnej rozgrywki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz