sobota, 30 maja 2015

Czitery jebane!

Jeśli ktoś jest gorszy ode mnie, to jest noobem.

Jeśli ktoś jest lepszy ode mnie, to jest cziterem...

A co jeśli ktoś naprawdę jest cziterem? Małym, śmierdzącym gnojem, zatruwającym życie porządnym ludziom?


Pamiętam jak kilkanaście lat temu rozegrałem z kolegą meczyk 1 na 1 w Quake 2. Kolega generalnie dostawał ode mnie wpierdol, ale tym razem miał w zanadrzu garść kodów (czy innych haków - już nie pamiętam). Nagle jego postać otoczona została jakimś polem siłowym (coś jak efekt quada) i nagle nie dało się jej zrobić krzywdy. Powiedziałem koledze, że pierdolę i żeby się nie wydurniał, na co ten ze zdumieniem odparł:

- Ty to widzisz?! Myślałem że tego nie widać...

Ano kurwa widziałem. Mój kolega, znudzony ciągłym wpierdolem, postanowił sięgnąć do ciemnej strony mocy i stał się cziterem. Jakimś usprawiedliwieniem dla niego było, że wszystko pozostało między nami i nie odpierdalał podobnych akcji między ludźmi.

A jednak są tacy, którzy nie posiadają podobnego poczucia przyzwoitości i dosłownie niszczą grę innym ludziom. O istnienie takowych gnojów przypomniałem sobie odpalając kilka meczyków w CoD: World at War.


Wysyp domorosły "hakerów" w WaW nastąpił już kilka lat temu. Jakoś na wiosnę 2011 gnoje modujący lobby stali się takim utrapieniem, że zupełnie zabili grę. Gdy już nie było z kim grać, jakby się trochę uspokoili, aby uaktywniać się falami, w miarę jak niedobitki normalnych graczy powracały - wówczas to cziterzy mogli ponownie żerować jak urzędnicy państwowi na polskich przedsiębiorcach.

Jest to tym bardziej bolesne, że World at War jest ostatnim CoDem rozgrywającym się w realiach II Wojny Światowej. W skali konsolowej jest to jedyna grywalna gra tego typu (pecetowcy nawet nie mają pojęcia jakim skarbem jest dla nich Red Orchestra/Rising Storm, które to pomimo wcześniejszych zapowiedzi, jakoś nie może się na konsolach ukazać). Oczywiście, konsolowcy mają jeszcze Battlefield 1943 (który jest tak prosty, że aż prostacki - trzy mapy i trzy rodzaje uzbrojenia na krzyż), ale żeby postrzelać po sieci z kultowej pepeszy czy japońskiego karabinu powtarzalnego Arisaka, to już należy liczyć się z obecnością nieśmiertelnych, przenikających ściany mega-cweli (albo nawet gorzej - są tacy którzy modują ustawienia samej gry i napierdalają z działa czołgu jak z karabinu maszynowego).

Obecność nawet jednego takiego typa potrafi zatruć grę, jak gówno wrzucone do gara bigosu.

Zawsze mnie zastanawiało, skąd się bierze taka bezwstydna, cziterska mentalność. Czy ci ludzie coś zyskują tym, że psują grę innym? Czy może niektórzy są po prostu tak zjebani, że samo psucie innym gry dostarcza im przyjemności? Czy przyjemności sprawia "nielegalne" ingerowanie w grę - bo wówczas taki gówniarz, któremu mama niepotrzebnie kupiła Xboxa, czuje się jak jakiś jebany haker z filmu? A co z kolesiami, którzy startują w oficjalnych mistrzostwach CSa - rozumiem, że tutaj wygrana już byłaby czymś namacalnym, tyle że dorośli, rozwinięci intelektualnie kolesie nie liczyli się z tym, że będą sprawdzani?


Zadziwiające, że takie typy zdarzają się nawet w grach, nie tylko pozbawionych (nawet symbolicznego) systemu nagród, ale w ogóle pozbawionych elementu kompetytywnego - jak choćby w konsolowej wersji Diablo 3. Napierdalają tacy zmodowanymi mieczami, rozpierdalając online potworki, z których wypadają mega zajebiste przedmioty... które i tak nie mogą się równać z przedmiotami zmodowanymi. Aż się ciśnie na usta: NA CHUJ?!

Niezależnie od motoru napędzającego działania gnoja, gdy takiego zobaczę, to uruchamia się we mnie konfident na 100%. Bezpardonowo, oficjalnie zgłaszam cziterów - co na XBL (jak również od niedawna na PSNie), jest szybkie, proste i... przyjemne. Mogę się nawet pochwalić, że dostałem wiadomości z podziękowaniami za pomoc w namierzeniu paru typów.

Powiem szczerze, że świadomość, że dzięki mnie jakiś oszukańczy gnojek ma zbanowane konto (co wiąże się z jak najbardziej realną stratą finansową), jest najprzyjemniejszym doświadczeniem, jakiego doznałem w całym tym onlajnowym gejmingu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz