sobota, 3 maja 2014

Ale ja już nie chcę strzelać do dronów :(

Widzieliście zwiastun nowego CoDa? Ja pierdolę, Advanced Warfare... Podczas gdy sieciowa populacja, niegdyś wielkiego, Halo skarłowaciała do reszty, reszta sieciowych fps z gracją radzieckiego czołgu wchodzi w klimaty sci-fi. Osobiście uwielbiam sci-fi, ale czemu wszystkie wysokobudżetowe strzelaniny sieciowe muszą wyglądać tak samo? Czemu pierdolone trendy muszą zawsze przychodzić falami, zalewając rynek masami identycznych produkcji i nie dając ludziom wyboru, w co grać? O ile trend na sci-fi który panował wśród fpsów w drugiej połowie lat 90s był zajebisty, bo mieliśmy produkcje z przeciwnikami i broniami tak różnymi, ja różne potrafią być ludzkie pomysły, o tyle późniejszy trend na II Wojnę Światową, zupełnie odrzucił mnie od grania w strzelanki. Wszak wszystkie gry z tego nurtu siłą rzeczy wyglądają jak dodatek do jednego i wciąż tego samego produktu z tymi sami karabinami i tymi samymi przeciwnikami (co siłą rzeczy narzuca konwencja II Wojny). Gdy II Wojna totalnie się przejadała wyszło CoD4 i zaczęła się moda strzelanie we współczesności +/- dekada. I znowu, przez kilka kolejnych lat każdy wysokobudżetowy fps obowiązkowo musiał mieć klony karabinów AK47 i M16...

Tymczasem takie Halo, niby w mainstreamie, ale jednak na uboczu trendów, żyło sobie wymuszając na graczach lubiących rozwałkę onlinę i klimaty sci-fi, zakup Xkloca i złotego abonamentu. Wszystko jakby na swoim miejscu aż w 2012 wyszedł jawnie futurystyczny Black Ops 2 i zgwałcił Halo 4 na jego własnym polu. Drony czy patrzenie przez ściany? A jakże! To co przez moment wydało się jednorazowym wybrykiem, ostatecznie okazało się początkiem tego, czego apogeum wciąż jeszcze przed nami. W kolejnej części CoDa znowu pojawiły się drony i inne nowoczesne wynalazki. W międzyczasie byli twórcy CoDa zrobili Titanfalla, który sądząc po zwiastunach jest totalnym wzorem dla nadchodzącego na jesieni Advanced Warfare... Po II Wojnie Światowej i po wojnach współczesnych, masowe, sieciowe strzelanki wchodzą w erę sci-fi, za które jeszcze parę lat temu dałbym się pokroić. W sumie nie byłoby to takie złe gdyby nie to, ze we wszystkie te gry grać się będzie bardzo podobnie. Pamiętacie Q3 vs UT? Bez zbytnio nostalgicznego pierdolenia, można powiedzieć że te gry były od siebie tak różne, jak różny był rakietnica z Q3 od flak cannona z UT. Jak railgun z Q3 do snajperki z UT... Tymczasem jak różny będzie karabin szturmowy z Advanced Warfare od tego co mieliśmy w Black Ops 2, albo od tego czym ludzie się ostrzeliwują przez większość czasu w Titanfall?

Noż ja pierdolę. W tym roku będzie setna rocznica wybuchu I Wojny Światowej! Idealna okazja na wydanie gry wciąż siedzącej w klimatach militarnych, ale jednak nieco innej. Nawet gdyby w kolejnym CoDzie wróciła II Wojna Światowa, to brałbym to w ciemno, a tak?... EA pewnie zaraz zleci ekshumację Battlefielda 2142, bo to że ich naczelne studio sieciowo-strzelankowe robi już grę w uniwersum Star Wars, zapewne nie wystarczy.

Tak mam świadomość że na drugim planie wychodzą produkcje takie jak Red Orchestra no ale... czy naprawdę trzeba się garbić nad klawiaturą i mychą, dosłownie klikając na przeciwników? Trzeba babrać się ze sterownikami i ustawieniami graficznymi jak jakiś nerd tylko po to, aby móc sobie postrzelać do ludzi w grze, która nie jest jedynie wiernym odwzorowaniem panujących na masowym rynku trendów? Tak źle i tak niedobrze. Gry wideo to bardzo stresujące hobby...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz