piątek, 13 czerwca 2014

Parę powodów do jarania się przyszłością (po E3 2014)

Rozpowszechnienie internetów i zwiększenie studiów deweloperskich do monstrualnych rozmiarów sprawiło, że coraz trudniej wydawcom dochować tajemnicy o nadchodzących produkcjach. Czy to źle czy dobrze, jest sprawą raczej dyskusyjną (no bo lepiej być mile zaskakiwanym czy wiedzieć kiedy zacząć zbierać kasę na daną grę?), ale faktem jest, że kilka dni przed targami E3 wydawcy tacy jak Ubisoft i EA nie byli w stanie tamować wycieków i oficjalnie potwierdzili krążące do tej pory ploty, jakoby Far Cry 4 miał się rozgrywać w Himalajach, a nowy Battlefield przenosił walkę w zupełnie nowe (dla serii) środowisko, gdzie gracze bawić się będą w policjantów i złodziei. Nie mniej jednak zdarzyło się kilka zaskoków, które powodują, że osobiście nie mogę się doczekać nadchodzącej jesieni (czy nawet zimy, albo w ogóle 2015 roku).

Ot chociażby:


Chociaż przedstawiono tylko krótki, i pozbawiony gameplaya, filmik, to jednak był to jeden z rodzynków ostatnich dni. Nowy Doom jest czymś prawdziwym, namacalnym a jednocześnie klimatycznym! Może sława Id Software jest obecnie tylko cieniem przeszłości (tym bardziej że większość ludzi tworząca to studio w latach 90tych już się wyniosła - wliczając w to samego Johna Carmacka), ale i tak jestem zajarany totalnie i nie mogę doczekać się tegorocznego QuakeConu, gdzie przedstawione będzie dokładniejsze info. W międzyczasie wreszcie nabędę Wolfenstein: The New Order, chociażby po to, aby mieć dostęp do bety nowego Dooma, kiedy tylko ta się pojawi.


Kolekcja Halo:


Tutaj wycieki informacji wydawały się tak nieprawdopodobne, że do czasu oficjalnej zapowiedzi, ciężko było uwierzyć, że coś takiego może być prawdziwe. Tak, wiem - w naszym pięknym kraju 90% graczy ma Halo w dupie, a kolejne 9.9% widzi w marce uosobienie przereklamowanej, zdeka głupawej strzelanki dla amerykański (a więc z definicji upośledzonych umysłowo) dzieciaków. Nie mniej jednak, jako fan serii (historia marki, jak i samego Bungie to temat równorzędny do tego co robiło Id Software) wreszcie będę mieć konkretny powód do zakupu konsoli Xbox One.

Ten konkret wygląda następująco: zestaw będzie oferować Halo 1, 2, 3 oraz 4 w full hd, 60 klatkach i multiplayerem działającym na serwerach dedykowanych (co w sumie na next genie jest normą, ale dla konsolowych fanów Halo stanowić będzie nową jakość). Kampanie będą przerobione pod względem graficznym tak, aby nie odstawać zanadto od obecnie panujących standardów. Dotyczyć to będzie zwłaszcza Halo 2 - części której jako jedyna nie doczekała się odsłony na Xboxie 360, a w tym roku obchodzić będzie dziesiąte urodziny. Przy jednoczesnym zachowaniu w 100% oryginalnego gameplaya, dwójka dostanie godne next gena modele, tekstury, oświetlenie i wszelkie efekty zrobione od podstaw przez Rosjan ze studia Saber (oczywiście we współpracy z 343 Industries - które to przejęło po Bungie osieroconą markę). Ciekawie sprawa wygląda w przypadku multiplayera, bo wszystkie części będą w grywalne z całą swoją zawartością. To oznacza blisko setkę map multiplayerowych, grywalnych w 4 zupełnie różnych ustawieniach! To oznacza nawet nie miesiące, ale lata gry, nawet jeśli ktoś ma przegrane dziesiątki i setki godzin gry w Halo 3 i/lub 4. Gdzie do tego jakiemuśtam CoDowi, z jego niemal niezmiennym od 2007 roku gameplayem i raptem parunastoma mapkami?

O becie Halo 5, dostępnej od grudnia już nawet nie będę się rozpisywać...

Nawet same tryby kampanii to na dzieńdobry jakieś 40 godzin grania, co przy dodaniu elementu kolekcjonowania znajdziek (bo w sumie przecież fani Halo przeszli już je wszystkie) zaliczania kolejnych trudności (z najtrudniejszym legendarnym) czy bicia jakichś rekordów z czaszkami (takie tam Halowe wynalazki) oznacza setki godzin spędzonych na szwendaniu się po tym zajebistym świecie i strzelaniu do kosmitów.


Skoro jesteśmy przy grach robionych przez Bungie (bo jakby nie patrzeć to oni stworzyli 3/4 zawartości Halo Master Chief Collection):


Mamy nową markę, z którą Activision wiąże wieeelkie nadzieje (ostatecznie, wyłożył na nią pół miliarda dolarów - co do tej pory jest absolutnym rekordem nie tylko w świecie gier, ale w przemyśle rozrywkowym w ogóle). Przez dekadę Bungie pracowało wyłącznie nad serią Halo, której kolejne części posiadały formułę w postaci kilkugodzinnej, w miarę liniowej kampanii + multiplayera łączącego cechy "nowoczesno-konsolowe" z rozgrywką rodem z pecetowych fpsów lat 90tych. Teraz ci sami ludzie robią grę na pełnej kurwie przechwalając się, że czegoś tak wielkiego i epickiego jeszcze nie robili. Nie chciałbym być marudą, ale podobne teksty słyszałem przy okazji zapowiedzi Halo 2, Halo 3, Reach a nawet niewielkiego ODST. Nie żeby te gry były złe (o czym napisałem wyżej), ale akurat pod względem rozmiarów lokacji czy skal potyczek z przeciwnikami nie były jakieś wyjątkowe...

No i do końca jeszcze nie wiadomo czym właściwie ma być to Destiny. Z grubsza wychodzi, że fpsem rpg z otwartym światem i trybem online mocno zahaczającym o mmo. Ile w tym Borderlands a ile w tym World of Warcraft ciężko stwierdzić, tym bardziej że co chwila dochodzą nowe elementy, jak tryb deathmatchu drużynowego a'la Halo, który jest niby kolejnym dodatkiem (do którego dostęp nastąpi wraz z rozwojem kierowanej przez gracza postaci), ale sam z siebie mógłby być pełnoprawnym trybem multiplayerowym w innej grze. Ciężko określić jak taki konglomerat patentów wypali w ostateczności.

Choć z drugiej strony są powody do optymizmu. Bungie to nie jest już to niewielkie studio, które sprzedało się Micro$oftowi w niewolę parenaście lat temu, tylko olbrzymia i doświadczona machina produkująca wysokiej jakości gry. Dodatkowo machina z pełnym poparciem największego na świecie wydawcy. Jeśli mają ambicję stworzyć grę totalną, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie i w co wsiąknie na miesiące i lata, to trzeba przyznać, że mają też wszelkie środki potrzebne do realizacji takiego celu.


Zaskokiem była zapowiedź Far Cry 4:


Znaczy o tym że gra powstaje i będzie umiejscowiona w Himalajach, wiadomo było już wcześniej z przecieków. Przed E3 zdążono ją już nawet oficjalnie zapowiedzieć, ale wciąż dopóki nie zobaczyłem tego w ruchu, nie wierzyłem że uwinęli się z tym przez raptem 2 lata. Wszak pomiędzy Far Cry 2 a 3 przerwa była dwukrotnie dłuższa! Nawet w przypadku klepanego rok-w-rok samograja w postaci Call of Duty Activision zdecydowało się przejście w trzyletni cykl produkcyjny przy przesiadce na nową generację. Chociaż być może Far Cry 3 faktycznie jest aż tak dobry, że wystarczy zostawić sprawdzone patenty, dorobić nowy scenariusz i nowe grafiki i po prostu wydać. Muszę uczciwie przyznać, że łyknąłbym to. Far Cry 3 jest jedną z lepszych gier ostatnich lat i ilości naprostowanych patentów ze swojej poprzedniej część, trafiał w punkt chyba we wszystkich aspektach. Jakby jeszcze dodali split screena do coopa w otwartym świecie (i w trybie online), zamiast robić w tym celu dodatkowe, liniowe misje, to bym się normalnie zesrał ze szczęścia.


Z zaskoków należałoby wspomnieć również Homefront: The Revolution:


Zdarzyło mi się pisać już o Homefront i generalnie wiadomo było że nowy reprezentant marki powstaje. Po E3 wiadomo że gra wyjdzie w przyszłym roku i że będzie "nieco" inna niż część pierwsza. W sumie będzie zupełnie inna: wszak Homefront był jakby nie patrzeć "zwykłym" militarnym szóterem, z krótką i liniową kampanią oraz epickim (i zajebistym) multiplayerem, a tutaj cały nacisk idzie na potężną kampanię w otwartym świecie a'la Far Cry 2/3 (a online będzie sprowadzać się do czteroosobowego coopa). Fajnie że Crytek przykłada się do rozwijania ciekawego uniwersum, ale szkoda tego epickiego multiplayera który miał potencjał aby stanowić (lepszą) alternatywę dla Battlefielda.


Jakąś ciekawostką jest zapowiadany od jakiegoś czasu Alien Isolation:


Tylko że nie daje mi spokoju, jak oni chcą z motywu skradano-uciekanego zrobić pełną, wielogodzinną grę. Niedawne Outlast było dobre, ale gdyby ktoś rozwlekł taki gameplay do tych kilkunastu (czy nawet kilku) godzin, to siłą rzeczy poczucie ciągłego zagrożenia (będącego głównym punktem gry) zamieni się w poczucie ciągłego znudzenia.


W miarę dobre może być The Order: 1886:


Choć w sumie dziwne że Sony całą generację zwlekało z bezpośrednią odpowiedzią na Gears of War ;)


Z tego co z okazji E3 pokazali w internetach wspomniałbym jeszcze Mortal Kombat X, w które pewnie pogram, ale którym się aż tak nie jaram (suma summarum wychodzi że nad kolekcją pierwszych trzech Mortali, wydaną z okazji premiery MK w 2011, spędziłem dużo więcej czasu niż nad nową grą, którą ta kolekcja promowała). No i nowe Assassin's Creed do którego kiedyśtam dojdę, jak przebrnę przez wszystkie dotychczasowe części. No i Wiedźmin 3, którego poprzednia część od ponad roku czeka zainstalowana na moim Xklocu, oczekująca że pewnego dnia wreszcie nad nią przysiądę... No i Dead Island 2, do którego pierwszej części kiedyś tam przysiadłem, ale która mnie jakoś nie wciągnęła... No i Call of Duty: Advanced Warfare, które pomimo tego że pracują nad nim ludzie od Dead Space 2/3, zanudziło na śmierć kilkuminutowym filmikiem przedstawiającym zajebiście wręcz odtwórcze podejście do trybu kampanii... No i Battlefield: Hardline, któremu raczej nie wróżę wielkiej przyszłości...

...zresztą, chuj z grami przeciętnymi, skoro nawet na te dobre nie ma tyle czasu, ile by się chciało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz