piątek, 25 sierpnia 2017

Jak się kończy Half-Life

Rzadko zajmuję się "łamiącymi niusami", ale właśnie wybuchła petarda. Marc Laidlaw był długoletnim pracownikiem Valve, w której to firmie zajmował się m.in. pisaniem scenariusza oraz projektami poziomów do serii Half-Life. Jego odejście z firmy w styczniu 2016 było jednoznacznie odebrane za znak, iż Half-Life 3/Episode 3 umarł. Świat nigdy nie dowie się, co oficjalnie się stało z Gordonem Freemanem, a Valve będzie już tylko trzepać kasę na Steamie i gierkach dla gimnazjalistów. Kluczowym słowem jest "oficjalnie".

Kilka godzin temu (wedle czasu amerykańskiego to wciąż 24 sierpnia 2017 roku) zdarzyło się coś dziwnego. Marc Laidlaw opublikował na swojej stronie (która w chwili pisania tego posta jest niedostępna - zapewne zesrała się pod wpływem zainteresowania) króciutkie opowiadanie pod tytułem "Epistle 3". W tymże liście (epistula to po łacinie list) Gordon Freeman zwraca się bezpośrednio do gracza i opisuje wydarzenia jakie miały miejsce po epizodzie drugim Half-Life 2!

Okej, żeby się do końca nie zesrać, to Marc Laidlaw musiał pozmieniać imiona (nawet pozamieniał płcie - i tak zamiast Gordona Freemana i Alyx Vance jest odpowiednio "Gertruda Fremont" oraz "Alex Vaunt") oraz nazwy własne (w końcu mowa o zastrzeżonej własności intelektualnej, jaka wciąż należy do Valve), jednakże z grubsza dowiadujemy się, jak wyglądałaby historia zawarta w Half-Life 3, gdyby gra powstała.


No to startujemy ze streszczeniem:

Po odparciu ataku Kombinatu (końcowa walka w Epizodzie 2) oraz pogrzebie Eliego Vance'a Gordon, Alyx oraz reszta Ruchu Oporu ruszyła na Arktykę w poszukiwaniu zaginionego statku Borealis. Statek ten został skonstruowany przez Aperture Science (ci co grali w Portala, bardzo dobrze znają tą firmę, a stocznia, w której budowany był Borealis pojawiła się nawet w Portal 2) i miał możliwość podróżowania między dowolnymi miejscami w czaso-przestrzeni. Jednak zanim jego możliwości zostały gruntownie przetestowane, Kombinat zaatakował Ziemię, a naukowcy nie chcąc aby ich dzieło dostało się w ręce wroga, przeteleportowali go na Arktykę.

Tęgie głowy z Ruch Oporu wierzą, że Borealis skrywa olbrzymi potencjał - umożliwiający pokonanie potężnych sił Kombinatu. Misję znalezienia statku powierzyli Judith Mossman (to ta starszawa pani, która to niby zdradza Ruch Oporu w Half-Life 2, ale jednak nie zdradza, bo ostatecznie jednak przeciwstawia się Wallace'owi Breenowi i uwalnia towarzyszy pod koniec gry), która to co prawda statek znalazła, jednak wpadła w ręce wroga.


Freeman oraz Alyx docierają na miejsce aktualnego znajdowania się Borealisa - okazuje się, że niekontrolowany statek kontynuuje swoją międzywymiarową, międzyczasową podróż i pojawia się to tu, to tam znajdując się w wielu miejscach i czasach jednocześnie... te klimaty. Bohaterowie zostają pojmani przez siły Wallace'a Breena (tego typa z siwą brodą, który z telebimów przemawiał na początkowych etapach Half-Life 2, aby na końcu gry spierdolić do wymiaru, z którego pochodzi Kombinat) - zmienionego przez Kombinat w olbrzymiego robala. Wywiązuje się dyskusja z której wynika, że Breenowi nie podoba się jego obecna forma i generalnie chce zostać zabity (która to łaska spotyka go z ręki Gordona).

Niedługo potem bohaterowie odnajdują uwięzioną w celi doktor Judith Mossman. Alyx oskarża Mossman o odpowiedzialność za śmierć ojca, na co ta się broni, że zawsze była podwójnym agentem Ruchu Oporu i wszystko co robiła, odbywało się ze zlecenia świętej pamięci Eliasza.

Bohaterowie zajmują stanowisko badawcze Kombinatu, gdzie Mossman za pomocą koordynatów i czarodziejskiego klucza sprowadza Borealis w całości, w obecne miejsce czaso-przestrzenne. Po wejściu całej trójki na pokład statku, wrota międzywymiarowe się zamykają i zaczyna się dziwna podróż, gdzie bohaterowie widzą zarówno Ruch Oporu walczący na Arktyce z Kombinatem, suchy dok z którego naukowcy Aparture Science odesłali Borealis, jak i inne dziwne miejsca z przeszłości czy przyszłości.


Generalnie straszny burdel, a dodatkowo na pokładzie wywiązuje się kłótnia między Alyx oraz Judith - Alyx, zgodnie z wolą ojca zamierza zniszczyć Borealis, natomiast Mossman chce go przebadać i wykorzystać

Spór zostaje rozwiązany - Alyx za pomocą pistoletu zabija Judith Mossman, włącza autodestrukcję Borealis i kieruje go w samo centrum Kombinatu. Wtedy pojawia się G-Man i zabiera Alyx przez portal miedzywymiarowy. Gordon zostaje sam, jednak chwilę zanim statek zostaje zdetonowany, pojawiają się Vortigaunty i ratują bohatera od śmierci. Borealis eksploduje w sercu Kombinatu, jednak Freeman zostaje odstawiony na Ziemię

Przez ten czas, gdy go nie było, wszystko zmieniło się nie do poznania. Gordon sam nie wie, jak w międzyczasie potoczyła się walka Ruchu Oporu z Kombinatem.

Jego historia dobiegła końca.


Ciekawy jestem, co teraz. Opowieść narobiła aktualnie szumu, a Marc Laidlaw asekuracyjnie dystansuje się na Twiterze, twierdząc, że on tylko napisał historyjkę o jakiejś Gertrudzie Fremont. Wszyscy jednak wiedzą o co kaman - poznaliśmy planowane zakończenie serii Half-Life (albo przynajmniej historię Gordona Freemana). Czy Valve będzie teraz robić jakieś fochy? W sumie nie wiem czy coś takiego oderwałoby Gabena od jego kąpieli w złocie.

Natomiast chciałby poruszyć inną kwestię - otóż z opowieści napisanej przez Laidlawa wynika, że miejscem akcji Half-Life 3 byłaby w całości Arktyka. Po szwendaniu się w śnieżycy po lodowym pustkowiu trafiałoby się do jakiejś bazy Kombinatu, a później jeszcze na pokład Borealisa (gdzie zapewne było planowane jakieś odpieranie fal przeciwników). Dałoby się to przełożyć na Epizod 3 (chociaż w sumie to lodowe klimaty z finałem na statku zalatują nieco nudą), ale rozciągnąć na całą, pełnoprawną grę zatytułowaną Half-Life 3?

Jak wiadomo plany na Epizod 3 zarzucono właśnie na rzecz pełnoprawnego Half-Life 3. Skoro miejscówek było tak mało to wychodzi, że po zarzuceniu Epizodu 3 prace nad HL3 naprawdę utknęły w martwym punkcie. W kolejnych latach wszyscy scenarzyści odeszli z Valve (w końcu nie są potrzebni do jakiejś DOTy czy CeeSa), więc i szanse na prawdziwą kontynuację losów Gordona Freemana zmniejszyły się praktycznie do zera.

Z jednej strony smutno, a z drugiej - dobrze że Marc Laidlaw przynajmniej pozwolił nam poznać koniec. Nawet nieoficjalnie. Teraz możemy zapalić świeczkę i w spokoju zacząć kolejny dzień naszego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz