wtorek, 22 kwietnia 2014

Krótka piłka: Spec Ops: The Line


Może nie każdy o tym pamięta, ale Spec Ops był na przełomie wieków bardzo prężną marką zarówno na pecetach jak i na Playstation (jeden). Wówczas mieliśmy do czynienia z militarnymi strzelankami z perspektywy trzeciej osoby. Brzmi zachęcająco? Jak dla mnie ni chu chu... tym bardziej że po pierwszych częściach seria poszła w mocno budżetową półkę. Tak więc gdy w roku 2009 pojawiła się zapowiedź ekshumacji marki, ciężko było się zajarać. Przez kolejne parę lat serie takie jak CoD, Battlefield czy nawet Medal of Honor do reszty potrafiły zohydzić tematykę żołnierską, tak więc gdy ostatecznie gra pojawiła się na rynku (a było to na początku lata 2012), nie czekał na nią właściwie nikt.


Również i ja specjalnie się premierą nie przejąłem. No, ale... W kolejnych recenzjach wciąż przewijał się motyw, że gra jest inna, że zaskakująca, że dojrzała, żeby dać jej szansę itd. Ściągnąłem więc demo, zagrałem i... wciąż miałem mieszane uczucia. Zapowiadało się coś na kształt Bad Company w wydaniu tpp, a że z całego Bad Company najlepszy wydaje mi się multiplayer w BC2 (i to w dodatku Vietnam). Nie mniej jednak było lato - szczyt growego sezonu ogórkowego, większość starszych gier przeszedłem, do mniejszości nie chciałem wracać a Spec Opsa znalazłem w znośnej cenie na allegro. No więc postanowiłem nastroić się pozytywnie (wszak w necie pojawiały się teksty porównujące nowe Spec Ops do Bioshocka a growy Dubaj do pełnego tajemnic Rapture) i dać grze szansę.

Absolutnie tego nie pożałowałem. Gra faktycznie okazała się tak okrutna i ciężka (nie mylić z chujową czy toporną!) jak co niektórzy zapowiadali. Nie będzie spoilerem jeśli napiszę że dzieło Niemców z Yager nawiązuje do Jądra Ciemności/Czasu Apokalipsy (wszak sami twórcy akcentowali ten szczegół, jakby z góry chcieli powiedzieć "serio, to nie jest kolejny, durny szóter!"), więc napiszę tylko że gra potrafi zaskakiwać, nawet jeśli myślimy że wiemy czego oczekiwać.


Może zacznijmy od tego, co pierwsze rzuca się w oczy: gra wygląda jak CoD na wakacjach pod palmą. Trochę jakby dział artystyczno-techniczny nie interesował się za bardzo, jaką grę przewidują scenarzyści i faktycznie robił militarnego szótera dla dzieciaków i niedorozwojów. Piasek, słońce, a dodatkowo strzela się bardzo przyjemnie przy użyciu obowiązkowego arsenału każdego "nowoczesnego" szótera, zaliczając kolejne hedszoty. No i poza tym gra jest tpp i każdy kto grał w Gears of War czy nawet Uncharted z miejsca nauczy się przeskakiwać pomiędzy murkami czy innym, osłaniającym przed ostrzałem, badziewiem.

Z czasem stwierdziłem jednak że taka a nie inna oprawa i takie drążenie growych schematów paradoksalnie wychodzi grze na dobre. Gdy bowiem scenariusz zaczyna walić w gracza swoim okrucieństwem, ten siedzi bezbronny - jak dzieciak którego po meczu w CoD ktoś zdzielił w twarz wyprutymi jelitami. Gra zdaje się mówić: "chciałeś sobie postrzelać dziwko? To masz!". Nawet to że akcja jest prowadzona z punktu widzenia trzeciej osoby jest dobre. Normalnie jestem za rozgrywką z punktu widzenia bohatera, ale tutaj... Z czasem gdy pogrąża się on coraz bardziej i jeszcze ciągnie za sobą swoich kompanów... Powiedzmy że niejeden gracz miałby problemy z wczuciem się w tego typa, a gdy całe to szaleństwo osiąga apogeum, zwyczajnie dobrze jest trzymać dystans. Dosłownie i w przenośni.

No więc czy teraz brzmi zachęcająco? To może dołóżmy cztery możliwe zakończenia tej ponurej opowieści. Co prawda żeby je sprawdzić nie trzeba przechodzić całej gry ponownie (wystarczy ostatni rozdział), ale w sumie przy tej długości (wystarczy dosłownie jeden dzień, tudzież 2-3 wieczory) to czemu nie? Przecież strzela się bardzo przyjemnie, zaliczając kolejne hedszoty...


W grze jest też multiplayer. Jest on jednak zwyczajnie słaby i niemal czuć że był robiony na odpierdol (później nawet twórcy przyznali, że środki przeznaczone na jego dorobienie można było dużo lepiej zagospodarować). Dodatkowo, w tym wypadku ukazanie akcji z trzeciej perspektywy raczej wkurwia i dezorientuje. Zresztą, nawet jakby ktoś chciał sprawdzić Spec Ops po necie, to i tak znalezienie chętnych do gry nie jest wcale sprawą oczywistą (może trochę szkoda, bo dodano również tryb kooperacji, którego nie miałem okazji sprawdzić, a gra nie obsługuje split screena). Tak wiec:

+ Srogi, wojenny klimat z lekko surrealistyczną nutka radosnej, słonecznej, oprawy.
+ Niezły scenariusz, który przerobiony na hollywoodzki film, byłby jedną z tych historii, którymi po latach wciąż zachwycają się kinomani.
+ Gra jest miodna i technicznie bardzo sprawnie zrobiona...
- ...ale bardzo krótka.
- No i przydałaby się większa interakcja gracza w wydarzenia przedstawione w grze...
+ ...chociaż biorąc pod uwagę jak rolę gracza widzą scenarzyści nawet w "ambitniejszych" gier z półki A+ (cudzysłów tym razem nie oznacza sarkazmu czy innej ironii ;)), to jest czepiactwo.

Tak więc w skali gdzie 1 to dno, 5 to norma a 10 to dzieło genialne, z czystym sumieniem dałbym 7.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz