poniedziałek, 19 stycznia 2015

Pad vs mycha

W roku 1996 Nintendo zaprezentowało światu pada posiadającego gałkę analogową. 19 lat to szmat czasu - całe pokolenie. 17 lat temu miliony ludzi całkiem już sprawnie zagrywały się w GoldenEye 64 za pomocą analogowej gałki, spustów oraz kilku drobnych, kolorowych guziczków. A jednak, wierzcie bądź nie, wciąż zdarzają się ludzie niewyobrażający sobie grania w fpsy za pomocą pada...


O co chodzi? Czemu dla niektórych garbienie się nad klawiaturą i poruszanie mychą jest wciąż najdoskonalszą formą, w jaką można grać fpsy?

Może cofnijmy się pamięcią o 20 lat, kiedy to fpsy były tylko z nazwy 3d - gdy mapa gry (a w efekcie cały gameplay) była dwuwymiarowa, a sterowanie klawiaturą było wystarczające. W tym samym czasie na konsolach pojawiały się konwersje Wolfenstein 3d czy Dooma i szczerze powiedziawszy - przyjemniej grało się w nie na padzie (uzbrojonym wyłącznie w przyciski cyfrowe) niż na klawiaturze (która również posiadała wyłącznie przyciski cyfrowe i to w mniej komfortowym położeniu).

Aczkolwiek świat poszedł do przodu - pojawiła się trójwymiarowa przestrzeń i trzeba było jakoś temat ogarnąć. Były piętra nad piętrami, przeciwnicy zaczęli atakować z góry i z dołu, a gracz pozostawiony z klikającymi klawiszami znalazł się w mało komfortowej sytuacji. Wraz z nadejściem Quake'a (i w mniejszym stopniu Duke Nukem 3d) twórcy gier (oraz sami gracze) przywrócili do łask komputerową mysz - urządzenie idealnie sprawdzające się zarówno w nakierowywaniu kursora w edytorze tekstu co i celownika w fpsie.


Potem już potoczyło się z górki: turnieje z nagrodami, "pro" mychy adresowane do graczy - cały ten blichtr, który wykreował percepcję całego pokolenia pecetowych graczy. Mycha stała się naturalnym przedłużeniem ręki i idealnym pośrednikiem między zmysłami gracza a grą. Bywa, że ludziom wychowanym na tego rodzaju doznaniach bardzo trudno przekonać się do analogowej gały umieszczonej pod prawym kciukiem. No cóż, jest coś na rzeczy.

Pamiętam wykład samego Johna Carmacka na ten temat (w sumie nie na ten, ale wątek został poruszony) i pozwolę sobie tutaj streścić co nieco. Otóż człowiek, jako gatunek, wyewoluował ruszając kończynami i przesuwają rzeczy o pewne odległości. To ruch - w sensie wykonanej pracy, decydował o efektach. Na tym właśnie polega używanie myszki - gryzoń zostaje przesunięty o jakąś odległość i ta właśnie odległość przekłada się na bardzo konkretny efekt na ekranie.

W przypadku gałki analogowej mamy do czynienia z czymś dużo mniej instynktownym - nie ruch, lecz ilość czasu spędzonego w danej pozycji decyduje o efektach. Choć gałka analogowa jest pod tym względem dużym udogodnieniem w porównaniu do przycisków cyfrowych, to i tak, takie rozwiązanie jest czymś bez precedensu dla zmysłów istot ewoluujących na Ziemi od jakiegoś 3,5 miliarda lat.


Faktycznie, bezdyskusyjnie celowanie myszką jest dużo szybsze i bardziej precyzyjne niż celowanie gałką analogową. Czemu więc twórcy konsol forsują te złe, nienaturalne pady, zamiast po prostu pozwolić graczom podłączyć myszkę (bo chyba nawet najbardziej twardogłowy pecetowiec przyzna, że przy poruszaniu postacią może być coś lepszego niż klawiaturowy "wasd" i głównie o celowanie myszką się rozchodzi)? Otóż właśnie nie! Sony pozwalało na coś takiego w przeszłości i więcej było z tym problemów niż pożytku.

Pamiętam jak wyszedł Unreal Tournament 3 na Playstation 3 - gra pozwalała podłączyć i wygodnie skonfigurować mychę. Jako człowiek będący wówczas na styku grania pecetowego i konsolowego, zdecydowałem że strzelanie online do ludzi musi odbywać się "po bożemu" (za pomocą mychy). No więc podłączyłem mychę i pograłem parę meczy. Nazajutrz kolejne parę, a tydzień później nie grałem już w UT3... Zwyczajnie nie podobało mi się, że odpalając grę musiałem używać tej zasranej mychy! Musiałem to robić żeby mieć szansę z ludźmi na serwerach, ale w porównaniu do gier obsługiwanych wyłącznie padem, podłączanie mychy (i utrzymywanie podkładki w poziomie na oparciu fotela) było takim bólem dupy, że zupełnie dałem sobie spokój z grą!


Wówczas zrozumiałem, że jednak rację miał Micro$oft forsujący używanie wyłącznie pada. Wszyscy grają na padach - wszyscy się dobrze bawią i nikt nie ma forów. Może i precyzyjne zasadzanie headshotów nie jest wygodniejsze, ale sama gra (rozumiana jako spędzanie czasu na kanapie przed telewizorem) jednak tak. Co więcej - spusty, wibracje - dosłownie wszystko (poza celowaniem za pomocą prawego analoga) jest nieporównywanie i bezsprzecznie lepsze na padzie. Po kilku miesiącach grania wyłącznie na padzie bardzo dziwnie czułem się z myszką i klawiaturą - grając w fpsa nie bawiłem się wcale dużo lepiej niż klikając kursorem w arkuszu kalkulacyjnym.

Około roku 2011 Sony próbowało cośtam cudować z Movem (swoim kontrolerem ruchowym), ale znowu okazało się, że miliony graczy pozostają wierni padowi. Sam próbowałem używać tego ustrojstwa do celowania w Killzone 3 i Resistance 3, ale dałem sobie spokój szybciej niż z tą myszką.


Czy jednak fpsowi "prosi" powinni wciąż grać myszką? Zależy. Gry, które wyrosły ze sceny pecetowej (jak Quake 3) stworzone zostały do grania w konkretnie taki sposób, jednak strzelanki takie jak Halo i CoD (ten "nowożytny" ;)) to już zupełnie inna bajka. Czy cierpi na tym jakiś duch opartego na skillu, współzawodnictwa? Nie - pomimo patentów takich jak aim assist czy magnetyzm pocisków, lepszy gracz wciąż będzie lepszym graczem.

Pady zaprojektowane do konsol nowej generacji potwierdzają, że schemat (z dwoma analogami, czterema przyciskami pod kciukiem i spustami pod palcem wskazującym) będzie powielany przez kolejne lata (być może dekady) a nowe konstrukcje Sony i Microsoftu to szczytowe osiągnięcia w tej dziedzinie. Może więc czas, aby wszyscy wychowani na pecetach trzydziesto-paro latkowie docenili komfort gry na padzie, zamiast wciąż przejmować się jakąś abstrakcyjną (i już dawno ich nie dotyczącą) "efektywnością"?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz