piątek, 22 sierpnia 2014

O ucieczce na Maltę domniemanych banderowców

Generalnie blog staram się trzymać w klimacie apolitycznym. Nie jest to również blog historyczny (o ile historie nie mają związku z grami), jednak w tym wypadku czuję potrzebę opisania mojego punktu widzenia na pewien temat. Na dniach wychodzi Metro Redux, co jest znakomitą okazją do odświeżenia (bądź poznania) jednej z lepszych serii ostatnich lat. Tymczasem twórca gier, ukraińskie 4A Games oficjalnie przenosi się z Kijowa na Maltę. W związku z tym faktem dyrektor kreatywny Metra, oraz szef studia, Andrew Prokhorov (czy też po prostu Andrzej Prokorow) wystosował na fejsie oświadczenie (lub też list otwarty do Ukrainy):

"Droga ojczyzno, dziś rano opuściliśmy cię na jakiś czas. Nie dlatego, że cię nie kochamy, ale dlatego, że musieliśmy - w innym wypadku 4A Games musiałoby zakończyć działalność. Bardzo trudno nam pozyskać inwestorów, gdy jesteśmy w stanie wojny. Jesteśmy w stanie zrozumieć wydawców, jednak nasze serca krwawią z żalu i czujemy się niczym zdrajcy, ponieważ opuszczamy nasz kraj w trudnej chwili. Nie jesteśmy zdrajcami. Kochamy cię Ukraino i zabieramy część ciebie na Maltę. 4A Games Malta to ukraińska firma. Sława Ukrainie! Sława bohaterom! Śmierć Wrogom"

Ostatnie trzy zdania wzbudziły u części polskich graczy spore kontrowersje. Toż to czysta retoryka banderowców! Wnet znaleźli się tacy, którzy postanowili wszelkie produkcje 4A Games bojkotować.

Czy słusznie?

Jeśli ktoś nie byłby świadomy jak wygląda paskudny obraz ukraińskiego nacjonalizmu, to radzę w Google wpisać "UPA" i obejrzeć wyszukane obrazki. W czasie II wojny światowej banderowcy w regularnej czystce etnicznej wymordowali na kresach grubo ponad 100 tysięcy Polaków (niektórzy doliczyli się blisko 200 tysięcy ofiar...). Ukraińscy nacjonaliści bili na głowę sowietów pod względem okrucieństwa i zdziczenia, a przy tym w regularnej eksterminacji ludności polskiej (i w sumie nie tylko) okazywali się dużo bardziej zaciekli niż niemieccy naziści.  Nie były to jakieś działania wojenne, czy nawet partyzanckie ale skrupulatnie zaplanowana i przeprowadzona rzeź. Można by powiedzieć, że to przeszłość, ale tutaj właśnie tkwi problem, bo nacjonalizm na Ukrainie nie tylko trzyma się mocno (karmiony konfliktem z Rosją), ale stanowi cześć "oficjalnego" nurtu. W roku 2010 (były) prezydent Ukrainy, Wiktor Juszczenko (to ten ze zniszczoną twarzą, który gdy dochodził do władzy w 2005, głosił otwieranie Ukrainy na Europę i generalnie tzw. zachód), ogłosił Stepana Banderę oficjalnym bohaterem Ukrainy. Oficjalną, państwową filozofią niepodległej Ukrainy jest "polityka historyczna" czyli generalnie robienie z Ukraińców ofiar prześladowanych przez Rosjan, Niemców i Polaków, oraz gloryfikacja ukraińskiego nacjonalizmu (i nacjonalistów, których sam Juszczenko nazwał "chwalebnym przykładem" i "jednym z kamieni węgielnych budowy Państwa Ukraińskiego").

Jeśli ktoś powie że przecież u nas martyrologia narodowa trzyma się mocno, a w ogóle na odsłonięciu pomnika Józefa "Ognia" Kurasia był obecny prezydent Lech Kaczyński... Nie! To jednak jest zupełnie inny poziom, zarówno win, jak i zjebania intelektualnego (tego z rodzaju "...a u was biją murzynów!"). Bardzo słusznie sympatia Polaków dla tłumów z "Euromajdanu" zniknęła, gdy wśród motłochu pojawiły się portrety Stepana Bandery. Tutaj nie ma żadnego tłumaczenia czy kompromisu.


No dobra, ale wróćmy do Andrzeja i jego studia. Nie mam żadnej wątpliwości że Prokhorov jest człowiekiem nie tylko inteligentnym, ale i twardo stąpającym po ziemi. Pamiętam jak po wydaniu Metro Last Light niektórzy gracze zaczęli narzekać że gra jest niedopracowana. Szef THQ (wydawcy Metra 2033) Jason Rubin stwierdził że biorąc pod uwagę budżet produkcji (dziesiąta część tego, za co na zachodzie robi się grę wideo) i straszne warunki w jakich przyszło żyć i pracować ludziom z 4A Games, to wyszło to naprawdę rewelacyjnie. W odpowiedzi Prokhorov podziękował za wsparcie, ale stwierdził że problemy z budżetem czy warunkami pracy, to problemy jego studia, a nie graczy którzy płacąc za grę pełną cenę, oczekują produkcji na światowym poziomie:

"Zasługujemy na oceny, które dostajemy. Ostatecznie, konsumenta nie obchodzą nasze warunki. I to jest dobre. Nie potrzebujemy pobłażania."

Biorąc pod uwagę taki pragmatyzm, łatwo można zrozumieć decyzję o przeprowadzce z Kijowa na Maltę. Warto przy tym pamiętać, że sam Prokhorov również zasilał tłumy podczas obalania prorosyjskiego rządu. Zanim jednak ktoś skojarzy go z nacjonalistycznym Prawym Sektorem przytoczę inną jego wypowiedź:

"Ludzie chcą zwrócić się w kierunku europejskich wartości, zwłaszcza młodsze pokolenie. Tymczasem rząd celuje w jak najszybsze napełnienie portfeli. W Europie nie ma miejsca na nasze skorumpowane władze. Przyszedłem powiedzieć "TAK" Europie."

Oczywiście, pamiętając retorykę Wiktora Juszczenko z roku 2005, można czuć podejrzliwość wobec takich deklaracji. Nie mniej jednak czy naprawdę polscy gracze mają powody do upatrywania w 4A Games jakichś banderowców? Tutaj dochodzimy do sedna: NIE!

Po pierwsze weźmy pod uwagę "drobny" fakt: studio zbudowało swoją pozycję na growej adaptacji dzieła literatury rosyjskiej! Robią gry opowiadające o Moskwie, których bohaterami są Rosjanie. Dodatkowo obecnie, jakby nie patrzeć, uciekają z kraju toczącego wojnę (z Rosją!), zostawiając wielu swoich krewnych i przyjaciół zdanych na łaskę narodowych zjebów.

Ten "list otwarty" nie był skierowany do nas. On był skierowany do ludzi, którzy po wkroczeniu do posiadłości znienawidzonego Wiktora Janukowicza (obalonego, poskomunistycznego prezydenta Ukrainy, którego nowobogackie hobby obejmowało hodowlę orłów) zrobili coś takiego:


Osobiście nie będę miał żadnych wyrzutów sumienia, gdy pójdę do sklepu i kupię Metro Redux. Wam radzę zrobić to samo. Nie dlatego żeby litować się nad ukraińskim studiem, którego pracownicy przeżywają swoje prywatne dramaty, jak również z całą pewnością nie dlatego, żeby wspierać domniemanych "banderowców" (tudzież pokazać faka Putinowi gdy od jedzenia tych pierdolonych jabłek co niektórzy dostaną już sraczki). Zostawmy politykę, bo produkcja sama w sobie będzie warta zarówno pieniędzy, jak i czasu spędzonego na (nawet ponownym) przejściu obu gier z serii, połączonych spójną narracją, dopracowaną (obecnie) mechaniką i next genową oprawą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz