piątek, 21 kwietnia 2017

Najlepsze Call of Duty ever!


Każdy ma jakieś zdanie na temat serii Call of Duty. Dla jednych skończyła się ona na jedynce czy dwójce, dla innych na jedynce bądź dwójce Modern Warfare, a dla innych na Kill 'Em All. Tymczasem rok w rok wychodzi nowa część i rok w rok jest ona najpopularniejszą konsolową strzelanką online (no, może za wyjątkiem ostatniej części).

Oczywiście, można zwalić "winę" za to na wydawcę - wciskającego dzieciakom produkt przez pompowanie pierdylionów na promocję. Jednak prawda jest taka, że jeśli coś przez lata pozostaje popularne, to musi to być w jakimś stopniu dobre.


Black Ops 2 jest najpopularniejszą częścią Call of Duty w ogóle. Niektórzy mogą się spierać, że jakieś Modern Warfare 2 czy 3 sprzedało parę milionów egzemplarzy więcej, ale gdy Microsoft spytał graczy wprost, jakie gry z poprzedniej generacji Xboxa mają pojawić się w programie wstecznej kompatybilności, BO2 zmiotło wszystkie pozostałe produkcje.

Jakoś przed premierą Black Ops 3 (w lato 2015) wydawca chwalił się, że w ciągu kwartału poprzednie dzieło Treyarch potrafiło przyciągnąć 12 milionów graczy. Coś takiego nie dzieje się często u konsol - miliony pecetowców potrafią latami katować te same Counter Strike'i czy popierdółkowate moby, ale w konsolowych grach multiplayerowych co roku następuje rotacja. Kolejna FIFA, kolejny CoD, zwykle jeszcze coś do tego...


No więc Black Ops 2 pojawił się na Xboxie One we wstecznej kompatybilności i nastąpiło szaleństwo. W ciągu paru dni produkcja z 2012 roku wspięła się na szczyty list najbardziej ogrywanych gier po obu stronach Atlantyku, w szczytowych momentach grubo przekraczając liczbę stu tysięcy grających jednocześnie. Niemal tak, jakby na Xboxa One wyszła nowa część CoDa.

Oczywiście, zapewne szał opadnie (jak zawsze), jednak fakt pozostaje faktem - Black Ops 2 jest jednym z tych klasyków, które przeszły do historii multiplayerowego gejmingu i jest to zasługa samej gry.

Co zagrało?


Na początek należy przypomnieć, że w zeszłej generacji rozwój Call of Duty szedł dwutorowo. Z jednej strony były części tworzone przez Infinity Ward, a z drugiej części tworzone przez Treyarch (obecnie doszło trzecie studio - Sledgehammer Games, dzięki czemu cykl produkcyjny każdej części został wydłużony do trzech lat).

Dziwnie się to wspomina, ale przez pierwsze parę gier Treyarch był uważany za biedniejszego, brzydszego i bardziej upośledzonego z braci. Po zrobieniu autorskich, konsolowych wariacji na temat pecetowego (zrobionego przez IW) Call of Duty, oba studia zostały ustawione przez Activision tak, aby co roku wychodziła kolejna część robiona na przemian przez Infinity Ward oraz Treyarch. I tak IW zrobiło zachowawcze CoD2, na co Treyarch odpowiedział CoD3 próbującym rozwijać grę w stronę Battlefielda (dużo graczy na raz, z góry ustalone klasy, czołgi etc.). Gdy IW wprowadziło modę na zmodernizowane działania wojenne, Treyarch już robił grę tematycznie wciąż siedzącą w II wojnie światowej (te realia uważano wówczas za bezpieczne, bo nie wiadomo jeszcze było jak gracze przyjmą przeniesienie serii we współczesność), jednak gejmplejowo starającą się naśladować Modern Warfare (bo okazało się, że jednak multiplayerowa formuła stworzona przez IW ma bardzo mocny potencjał).

Tak powstało World at War, które co prawda jest bardzo udaną grą (nie licząc podatności na wygłupy jakichś moderskich zjebów) jednak nigdy nie wyszło z cienia Modern Warfare.


Gdzieś w latach 2009/2010 proporcje zaczęły się odwracać. Zaraz po ukazaniu się Modern Warfare 2 szefowie z Infinity Ward pokłócili się z wydawcą i odeszli, zabierając ze sobą połowę ludzi. Rok później wyszło Black Ops i tutaj można już z całą pewnością powiedzieć, że Treyarch wyszedł z cienia konkurencji (czy też "konkurencji" bo wszyscy w Activision grają w jednej drużynie i regularnie się wspierają - przykład Overwatcha gdzie Treyarch twardo współpracował z Blizzardem nad zaprojektowaniem rozgrywki).

Jedynka Black Ops nie starała się już naśladować Modern Warfare. Oczywiście wciąż było to "nowożytne" Call of Duty (z szybką rozgrywką, meczami 6v6 i customizacją uzbrojenia), dopieszczono jednak fizykę (dodano wyskok z padem na ziemię) i dobór perków przez co zmienił się cały feeling gry. Niech ktoś porówna, jak się strzela z lkmu M60 w MW i jego odpowiednika w BO - toż to zupełnie różne karabiny w zupełnie różnych grach! O ile Infinity Ward starało się zachowywać pozory realizmu, o tyle Treyarch zaprojektował strzelankę, w której zarówno niedzielne nooby jak i kompetytywni prosi będą się po prostu dobrze bawić. Tak więc karabiny zachowywały się przewidywalnie (i nie zaciągały jak pojebane) i nawet oprawa zrobiła się bardziej kolorowa tak, aby łatwiej było odróżnić do kogo i czego się właściwie strzela. Generalnie połączenie arcadówkowego (acz mocno kompetytywnego) gejmpleju i nasyconych kolorów można już było nazwać znakiem rozpoznawczym Treyarch.


Ciekawe jest to, że ponoć przed stworzeniem Modern Warfare szefowie obu studiów robiących CoDa umówili się, że Infinity Ward zajmie się realiami od współczesnych do futurystycznych, natomiast Treyarch pozostanie w realiach historycznych (tak więc jedynka BO jeszcze się kwalifikowała ze swoją zimnowojenną tematyką). Gdy szefostwo IW odeszło z firmy, Treyarch uznał umowę za nieaktualną - postanowiono przenieść akcję Black Ops 2 w rok 2025 (znaczy się przyszłość), przez co projektanci multiplayera zupełnie nie musieli sobie zawracać głowy prawdami historycznymi (nie żeby jakoś specjalnie się nimi przejmowali do tej pory - dlatego żołnierze walczący w World at War mieli do dyspozycji namiastkę celownika kolimatorowego w postaci szkiełka z narysowaną kropką).

Tak więc mamy nieistniejące (być może - jeszcze) karabinki, wszelkiego rodzaju drony i celowniki wykrywające wrogów. Do tego bardzo kolorowe miejscówki (mapki zaprojektowane zostały według bezpiecznego schematu trzech ścieżek - w tym względzie Treyarch nie robił szaleństw mogących zaszkodzić grze) i bardzo arcadówkowy feeling. Co powstało z takiej mieszaniny?

Dosłownie: szczytowe osiągnięcie w dziedzinie klasycznej (bez placaków odrzutowych czy biegania po ścianach) multiplayerowej formuły CoDa (dodatkowo dopełnione wielowątkową kampanią oraz dopracowanym trybem zombie).

Czy oznacza to, że Black Ops 2 jest generalnie najbardziej klasycznym CoDem? Nie - tutaj wciąż ludzie będą raczej pamiętać przygody kapitana Price'a (warto pamiętać, że koleś pojawił się już w zupełnie pierwszym CoDzie).


A może Black Ops 2 jest po prostu najlepszym CoDem? Poważne pytanie, bo choć osobiście mogę grze wiele zarzucić (chociażby to, że snajperzy biegający po całej mapie i zabijający z odległości metra są jednak mocno wkurwiający), to jednak fakt pozostaje faktem - w BO2 przegrałem najwięcej godzin z jakiejkolwiek strzelanki, a być może jakiejkolwiek gry w ogóle (tego nie jestem pewien, bo jak w dzieciństwie dostałem Street Fightera 2 na SNESa, to kardridż z grą miesiącami, nieprzerwanie siedział w slocie konsolki). Teraz, gdy mogę pograć w niego na nowym Xboxie, najprawdopodobniej dojdę do końcowego, mistrzowskiego poziomu ostatniego, dziesiątego prestiżu (coś, do czego zwykle zbliżają się wyłącznie bezrobotni, samotni nołlajfowie).

Zgodnie z założeniami, w Black Ops 2 po prostu przyjemnie się gra, niezależnie czy chcemy niezobowiązująco zabić czas, czy też na poważnie pocić się z zajmowaniem jak najwyższego miejsca w rankingach. Ten typowy dla Treyarch, arcadówkowy feeling, bardzo dobrze zagrał z futurystyczną, olewającą ograniczenia, tematyką. Nic dziwnego, że ostatnie trzy części CoDa bardzo mocno nawiązują do BO2. Zresztą, być może "nawiązywanie" nie jest najlepszym określeniem. Zarówno Advanced Warfare jak i Black Ops 3 (oraz jego klon Infinite Warfare) to po prostu BO2 z dodanymi własnymi patentami (jakieś podwójne skoki, plecaki odrzutowe, bieganie po ścianach i inne "nowoczesne" wynalazki które się lubi, albo nie).


Obecnie, gdy już praktycznie pewne jest, że CoD 2017 nazywać się będzie "IIWW" (czyli po prostu II wojna światowa - znaczy, że jednak nie Wietnam), ciekawe jest, jak bardzo będzie on czerpać z BO2? Z punktu widzenia Sledgehammer Games (studia odpowiedzialnego za tegorocznego CoDa) sprawa wydaje się to oczywista: trzeba wziąć BO2, wymienić tematykę na drugowojenną i myk - wychodzi dokładnie taka gra, jakiej domagają się fani i jaka lata po premierze będzie przyciągał miliony graczy!

A jednak po cichu mam nadzieję, że Sledgehammer Games po raz kolejny zaskoczy i oprze grę z Thompsonami i Schmeisserami na nieco bardziej realistycznym gejmpleju z Modern Warfare, albo że w ogóle wypracuje swój własny feeling biegania z historyczną bronią palną. Bo chociażby Black Ops 2 był najlepszym Call of Duty ever, to jednak naśladując coś, nie stworzy się nic lepszego.


A tak swoją drogą, to gdy w Black Ops 2 wyszedł w tym 2012 roku, jego tematyka wydawała się futurystyczna. Tymczasem okazuje się, że już od paru lat wojsko USA więcej ludzi zabija za pomocą dronów, niż "tradycyjnie". Za osiem lat okaże się, że wizja Treyarch na temat roku 2025 była jednak mocno zachowawcza. No to teraz przypominam tylko, że ich wizja na rok 2065 zakłada życie w matrixie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz